Więcej o dzisiejszym biznesmenie z Olsztyna mówi Jarosław S. pseudonim Masa, najważniejszy świadek koronny w Polsce.
W 2001 roku był przesłuchiwany w olsztyńskiej prokuraturze w sprawie zabójstwa Dariusza R. – Wojciech K. mieszka w domu na górce nad jeziorem nieopodal lasu. Jak się jedzie do Olsztyna od strony Warszawy, trzeba minąć w Olsztynie po prawej stronie Hotel Park, następnie jechać do centrum i tam na skrzyżowaniu ze światłami skręcić w lewo. Dalej jedzie się drogą asfaltową przez las i zjeżdża się w polną drogę. Tak jakby się zawracało do centrum Olsztyna – mówi nam “Masa”. – Wojciech K. był rezydentem Pruszkowa w Olsztynie. Bardzo niebezpieczny człowiek.
[srodtytul]Porwanie czy porachunki[/srodtytul]
Informacje o Wojciechu K. pojawiają się też w innych aktach śledztw.
To sprawy związane z falą porwań dla okupu w Olsztynie na przełomie lat 1999 i 2000. Bandyci porywali biznesmenów albo członków ich rodzin i żądali za uwolnienie pieniędzy.
W Olsztynie porwaniami zajmowali się Piotr M. – znajomy Wojciecha K., Grzegorz M. ps. Predator, Norbert S. ps. Monstrum oraz Marek G. ps. Mózg.
Wojciech K. był jednym z poszkodowanych biznesmenów. Uprowadzono mu syna.
Schwytani bandyci przedstawiali jednak sprawę w sądzie w zupełnie innym świetle.
– Wojciech K. był winny pieniądze za transport tira papierosów, które przewieźliśmy mu do Niemiec – mówił Mariusz Ch. ps. Świniak. Papierosy do Niemiec dla K. miał przewieźć Grzegorz M. “Predator”.
Ale sąd nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonego. Nie zainteresowały one też prokuratury.
Ciekawie wygląda również historia śledztwa olsztyńskich porwań. Postępowanie prowadził początkowo duet śledczych Paweł Łobacz i Arkadiusz Szwedowski. To oni dokonali pierwszych zatrzymań. I to oni zaczęli przygotowywać pisanie aktu oskarżenia.
Ale decyzją Jana Przybyłka, wtedy i dziś prokuratora okręgowego w Olsztynie, akta zostały im odebrane i przekazane Piotrowi Jasińskiemu.
Dalsza historia jest już znana. Jasiński został w kraju obwołany specjalistą od porwań, mimo że w śledztwie zrobił niewiele. Widać to, gdy przegląda się akta olsztyńskich porwań.
Ale ich poza nami nikt nie czytał. Nawet były prokurator krajowy i były szef MSWiA Janusz Kaczmarek, który w swojej ostatniej książce o porwaniach wychwala Piotra Jasińskiego.
– Miałem analizę akt i akt oskarżenia. Akt głównych nie czytałem – przyznaje “Rz” Kaczmarek.
W 2002 r. po fali olsztyńskich porwań Wojciech K. razem z innymi biznesmenami założył w Olsztynie Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie na rzecz Bezpieczeństwa.
W stowarzyszeniu jest kilkanaście osób ze świata biznesu Warmii i Mazur. Honorowym prezesem został Wojciech Brochwicz, były wiceminister MSWiA.
Na organizowane przez stowarzyszenia konferencje przyjeżdżali gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM, i Janusz Kaczmarek. Związany z nim był też detektyw Krzysztof Rutkowski – odpowiadał za bezpieczeństwo jego członków.
Z dokumentów KRS stowarzyszenia wynika, że jego członkowie zapraszali np. na Wigilię prokuratora okręgowego Jana Przybyłka i prokuratora Piotra Jasińskiego. Stowarzyszenie wpłacało też darowizny dla olsztyńskiej policji: w 2003 i 2004 roku po 8 tys. zł.
W sprawozdaniach można wyczytać, że stowarzyszeniu zależało na “dalszym budowaniu dobrej relacji z prokuratorem okręgowym, szefami policji i prezesem sądu”.
[srodtytul]Olewnik szuka pomocy w Olsztynie[/srodtytul]
To właśnie do tego stowarzyszenia w 2004 roku zgłosił się Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego w 2001 r. Krzysztofa. Szukał pomocy.
Włodzimierz Olewnik nie pamięta dziś dokładnie, kto skierował go do Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na rzecz Bezpieczeństwa. Raz mówi, że przeczytał o nim w gazecie, innym razem, że dowiedział się od Brochwicza, a jeszcze innym, że od swojego mecenasa Bogdana Borkowskiego.
Pewne jest jedno: – Przedstawiciele stowarzyszenia kontaktowali się ze mną, by przekazać sprawę Olewnika do Olsztyna – mówi “Rz” Kaczmarek.
Jedną z pierwszych osób, które w stowarzyszeniu poznał Olewnik, był Wojciech K. Biznesmen bardzo interesował się porwaniem Krzysztofa. Olewnikom obiecał pomoc. – Bardzo dobrze wypowiadał się o prokuratorze Jasińskim – mówi dziś mec. Bogdan Borkowski, pełnomocnik Olewnika.
[srodtytul]Dziwne decyzje prokuratora[/srodtytul]
Jeszcze w 2006 roku Włodzimierz Olewnik założył w Olsztynie fundację nazwaną imieniem jego syna. Miała zajmować się pomocą osobom, których bliscy zostali porwani. Fundacja mieściła się w tych samych pokojach, w których działa stowarzyszenie. Jesienią 2008 roku Olewnik przeniósł fundację do Płocka. Nasze pytania o powody takiej decyzji zostały bez odpowiedzi.
Rodzina Olewników, która od 2004 roku zabiegała, by śledztwo w sprawie uprowadzenia Krzysztofa przenieść do olsztyńskiej prokuratury, dziś o prokuratorze Jasińskim nie wypowiada się już w superlatywach. Mają pretensję, że prowadząc śledztwo, podjął kilka dziwnych decyzji.
Najpierw umorzył zarzuty udziału w grupie porywaczy Eugeniuszowi D. ps. Gienek. Kiedy rodzina Olewnika złożyła zażalenie, Jasiński przekonał ich do wycofania pisma. “Gienek” to przestępca z Sierpca. Znajomy miejscowego działacza SLD Grzegorza K. To ten polityk poznał Olewnika z “Gienkiem”. Zapewniał biznesmena, że D. pomoże odnaleźć porwanego syna.
Jak wynika z akt sprawy porwania Krzysztofa, “Gienek” rzeczywiście znał Wojciecha Franiewskiego – szefa porywaczy. Ale Olewnikom nie pomógł. Wyłudził tylko od rodziny 180 tys. zł. Przy przekazaniu pieniędzy dla “Gienka” zawsze obecny był działacz SLD.
“Gienek” znał też Andrzeja Króla, ps. Gruby. On również pod pozorem pomocy wyłudził pieniądze od rodziny porwanego Krzysztofa.
“Grubego” do biznesmena przyprowadzili ludzie Krzysztofa Rutkowskiego. Sam detektyw podczas przesłuchania w sprawie Olewnika twierdził, że “Grubego” nie zna.
[wyimek]Piotr Jasiński badał też nieprawidłowości w śledztwie w sprawie Olewnika. Przez pół roku nie wykonał żadnych czynności[/wyimek]
Tymczasem jeszcze jesienią 2006 roku do prokuratora Jasińskiego zadzwonił detektyw z Hamburga, który chciał przekazać materiały o powiązaniach “Grubego” z Rutkowskim. Ale Jasiński zignorował rozmowę z detektywem. Nigdy go nie przesłuchał. Sprawa wyszła na jaw wiosną 2008 roku, kiedy rozżalony detektyw z Niemiec opisał całe zdarzenie w skardze do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
Również dziwną decyzję Jasiński podjął w sprawie działacza SLD, który poznał Włodzimierza Olewnika z “Gienkiem”. Postawiono mu tylko zarzut nielegalnego posiadania amunicji. Sprawa ta nie miała związku z porwaniem, ale Jasiński nie wyłączył tego wątku do odrębnego śledztwa. Zrobił to dopiero wtedy, kiedy Grzegorz K. zapoznał się z całymi aktami porwania Olewnika. Jasiński uznał też, że za porwaniem stała tylko banda Wojciecha Franiewskiego.
[srodtytul]Śledztwo po śledztwie[/srodtytul]
W 2007 roku ówczesny prokurator okręgowy w Olsztynie Cezary Kamiński kazał Jasińskiemu wszcząć śledztwo w sprawie nieprawidłowości w postępowaniu dotyczącym porwania Olewnika. Ten przez prawie pół roku nie wykonał w tej sprawie żadnych czynności. – Przyszedł do szefa i oświadczył, że jest zmęczony. Chce, by tę sprawę wziął kto inny – opowiada jeden z olsztyńskich śledczych.
Kaczmarek: – To zachowanie Jasińskiego jest bardzo dziwne. Z punktu widzenia prokuratorskiego to postępowanie było ważniejsze od tego pierwszego.
W maju 2008 roku śledztwo zostało przekazane do Gdańska. Jak się dowiedzieliśmy, kilka dni temu tamtejsi śledczy ściągnęli z Olsztyna akta zabójstwa Dariusza R. Z Białegostoku wzięli akta sprawy korupcji w olsztyńskiej prokuraturze.
Wobec Jasińskiego toczy się postępowanie dyscyplinarne m.in. za sprawę Olewnika. Prokurator nie chce rozmawiać z “Rz”. – Do czasu zakończenia postępowania dyscyplinarnego nie będę się wypowiadał – ucina.
[i]O sprawie także w dzisiejszym “Superwizjerze” TVN o 23.20[/i]