Wstrząs o sile 8,8 stopni w skali Richtera zaskoczył Chilijczyków w nocy z piątku na sobotę. Rozpoczął się weekend, w stolicy wiele osób bawiło się jeszcze w nocnych klubach. W ułamku sekundy Santiago pogrążyło się w ciemnościach. Z lokali zaczęli wybiegać ludzie. – Ziemia trzęsła się cały czas. Rozejrzałem się wokół, wszyscy byli pijani – opowiadał Maren Andrea Jimanez mieszkający w Santiago ekspert ONZ.
Mieszkańcy innych miast wybiegali na ulice wprost z łóżek, w piżamach. Telewizja bez przerwy pokazywała zniszczone drogi, zawalone mosty, zmiażdżone samochody, poprzewracane pociągi w Concepcion, które ucierpiało najbardziej. W mieście runęły dziesiątki budynków. Przez cały dzień ekipy ratunkowe próbowały dostać się do 100 mieszkańców jednego z apartamentowców, którzy utknęli pod gruzami.
– W całym Chile trzęsienie ziemi dotknęło dwa miliony ludzi – ogłosiła prezydent Michelle Bachelet. W ciągu doby sejsmografy odnotowały 115 wstrząsów wtórnych.
[srodtytul] Fala jak odrzutowiec[/srodtytul]
Wstrząs, którego epicentrum znajdowało się około 100 kilometrów na północny zachód od miasta Chillan, postawił na równe nogi cały rejon Pacyfiku. Początkowo amerykańskie centrum ostrzegania przed tsunami przekazało ostrzeżenia tylko dla Chile i Peru. Kilka innych krajów miało zachować czujność. W ciągu kilku godzin zaalarmowano całą Amerykę Środkową i Polinezję Francuską. Alert ogłosiły wkrótce również Australia, Nowa Zelandia, Japonia i Rosja. Syreny alarmowe zawyły w 50 krajach.