Mimo że marszałek Sejmu i kandydat PO na prezydenta Bronisław Komorowski ruszył do wyborczej ofensywy, poparcie dla niego, w porównaniu z badaniem sprzed tygodnia, nie zmieniło się ani na jotę. Choć wizytował miejsca dotknięte i zagrożone powodzią, u boku premiera Donalda Tuska zapowiadał rządową pomoc dla powodzian, a na koniec oznajmił, że ma kandydata na szefa NBP i że jest nim były lewicowy premier Marek Belka, różnica pomiędzy marszałkiem a jego głównym konkurentem zmalała.
GfK Polonia co tydzień sprawdza dla "Rz" preferencje wyborców. W najnowszym sondażu Komorowskiego popiera co drugi ankietowany. Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wciąż rzadko występuje na forum publicznym, w porównaniu z ostatnim badaniem poprawił wynik o 3 pkt procentowe. Prezes PiS, który w minionym tygodniu pokazał się na koncercie dla powodzian, spotkał się z rolnikami i odbył konferencję prasową, może liczyć na 33 proc. głosów.
Pozostali kandydaci – jak pokazuje sondaż "Rz" – powoli przestają się liczyć. Trzeci w rankingu lider SLD Grzegorz Napieralski może liczyć zaledwie na 4 proc. głosów, a Waldemar Pawlak, Andrzej Olechowski, Marek Jurek, Andrzej Lepper i Janusz Korwin -Mikke – zaledwie na 1 proc. Według politologa Wawrzyńca Konarskiego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej wyniki Komorowskiego są nieco zawyżone, bo tak zwykle bywa z politykami reprezentującymi rządzący establishment.
– Z kolei mniej popularni kandydaci są niedoszacowani – mówi Konarski. – Choć Komorowski jest bez wątpienia liderem prezydenckiego wyścigu. Zdaniem Konarskiego także wynik Kaczyńskiego jest bardzo dobry. – Bo przecież w jego interesie wcale nie leży zwycięstwo w wyborach prezydenckich, tylko osiągnięcie jak najlepszego wyniku i poprowadzenie PiS do wygranej w wyborach parlamentarnych – twierdzi.
Za to w najtrudniejszej sytuacji – zdaniem Konarskiego – jest Napieralski, który musi walczyć o własną wiarygodność. – I powinien to robić z całą determinacją – konkluduje politolog.