Z Brazylią mam kłopot. Wydają mi się bardzo solidni, ale pozbawieni tej kreatywnej siły, którą mieli kiedyś. Choćby w 2002 roku, gdy męczyli się np. w meczu z Turcją, ale było na boisku trzech, czterech takich piłkarzy, którzy w każdej chwili są zdolni wyciągnąć drużynę z kłopotów. I zrobili to. O Brazylijczykach, którzy przyjechali do RPA, wiem tyle, że będą uporządkowani, że trudno im będzie strzelić gola. Ale czy mają tych trzech, czterech piłkarzy na czarną godzinę? Brazylia jest jedynym zespołem, który zdobywał mistrzostwo świata poza swoim kontynentem. Ale to historia. Nie jest pewne, czy nas czegoś uczy.
[b]Francji też pan wśród półfinalistów nie wymienił.[/b]
Wydaje mi się, że w tej chwili nasi piłkarze nie mają w sobie takiej wiary, którą się zdobywa puchary. Ostatnio ciągle słyszę ich zapewnienia, że są zjednoczeni, atmosfera jest świetna. Ale jakoś tego nie widać, gdy wybiegają razem na boisko. A u tych czterech drużyn, które sobie upodobałem, jest inaczej. Argentyna to niesamowity zbiór talentów. Holandię mało kto wymienia wśród faworytów, ale moim zdaniem stać ją na wszystko. Strzela gole z taką łatwością. Robin van Persie może się wmieszać między Leo Messiego, Cristiano Ronaldo i Wayne’a Rooneya i zostać najlepszym strzelcem turnieju, a może i jedną z największych jego gwiazd. Za Anglią przemawia to, że jej obecne pokolenie gwiazd będzie w RPA w sytuacji „teraz albo nigdy”. Mają już po 30 lat. Tyle razy byli blisko. Ze świetnym trenerem mogą wreszcie przełamać swoje słabości. Za Hiszpanię mówi wynik jej meczu z Polską. 6:0, co tu dodawać. Oni przylecieli z innej planety.
[wyimek]Mistrzostwa świata już nie są czasem wielkich odkryć, choć ciągle się one zdarzają[/wyimek]
[b]Oglądał pan ten mecz?[/b]
Nie miałem takiej możliwości.