[wyimek]Festiwal medialny z udziałem jego byłych współpracowników prezydentowi by się nie podobał. I to zdecydowanie[/wyimek]
Chociaż jako prezydent nie był członkiem tego ugrupowania, to w znacznej mierze PiS oddawało i realizowało jego pomysły i idee. Jeżeli Cichocki pisze, że znakiem politycznej spuścizny Lecha Kaczyńskiego była polityka wschodnia, to warto pamiętać, że zdaniem pana prezydenta autor manifestu swoimi reakcjami po szczycie w Brukseli w 2007 r. spowodował to, że prezydentowi Kaczyńskiemu trudniej było prowadzić nie tylko politykę wschodnią, ale i w ogóle politykę zagraniczną.
[b]Czym to spowodował? Stawia pan bardzo poważny zarzut.[/b]
Sprawa jest znana. Szerpowie – w tym Cichocki, czyli te osoby, które były wyznaczone przez szefów rządów i państw do uczestnictwa w negocjacjach nad traktatem, który później został nazwany lizbońskim – uznali, wbrew temu, co twierdzili szefowie zagranicznych rządów, że negocjacje w Brukseli skończyły się dla nas klęską. Zresztą przez pierwszych kilka dni w Polsce też oceniano je jako sukces. Bo tak naprawdę był to sukces Lecha Kaczyńskiego. Ale ten sukces został potem medialnie przekuty w klęskę. Sądzę, że środowisko, w którego imieniu wypowiada się Marek Cichocki, miało w tym swój udział. Tak zresztą była opinia pana prezydenta.
[b]W jaki sposób mieli to zrobić?[/b]
W dużej mierze jest w tym ich wina. Mieli swój udział w tym, twierdząc, że Polska poniosła w Brukseli bezprzykładną porażkę w związku z tym, że nie udało się tam przeforsować systemu pierwiastkowego. Tym bardziej że Marek Cichocki dobrze wiedział, że postulat wprowadzenia systemu pierwiastkowego był jedynie posunięciem taktycznym. A tak niewiele brakowało, żeby udało się nam wejść do grona decyzyjnego w Unii Europejskiej.