Kierowcy się rozzuchwalili. Ponad 20 przypadków ściągnięcia blokad z samochodów zanotowała tylko w ciągu ostatnich tygodni straż miejska. Urządzenia zostały skradzione albo zniszczone. Wcześniej wspólne patrole strażników i drogowców zakładały blokady na koła aut, których właściciele nie opłacili co najmniej 10 razy kar za brak kwitka z parkometru.
[srodtytul]Niszczysz, a kary nie ma[/srodtytul]
– Jeszcze niedawno te blokady miały opinie niezdejmowalnych. Ale widać, że ktoś opracował metodę ich usuwania – mówi Wojciech Szymalski z Zielonego Mazowsza. – Policja powinna sprawdzić, czy to nie jest zorganizowana grupa, która odpłatnie demontuje blokady na zlecenie. – Zdarzało się, że łapaliśmy na gorącym uczynku mężczyznę majstrującego przy blokadzie – mówi rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj. – Mimo to jeszcze żaden niszczyciel blokad nie został w dostateczny sposób ukarany – dodaje.
Mokotowska prokuratura bada właśnie sprawę kradzieży blokady założonej na peugeota 407 zaparkowanego przy ul. Olszewskiej na Mokotowie. Kilka tygodni temu to postępowanie zawieszono. Dlaczego? Wystarczył prosty trick.
– Właściciel samochodu stwierdził, że pożyczył pojazd. Teraz musimy ustalić, kto rzekomo użytkował auto – mówi nam jeden z prokuratorów. Śledczy dodaje, że w takich sprawach bardzo trudno jest udowodnić kradzież czy zniszczenie blokady właścicielowi auta.