Do zmiany zdania najprawdopodobniej nakłoniły rosyjskich oficerów konsultacje z moskiewskim sztabem lotniczym – pisze „Wprost”. Tygodnik dotarł do fragmentów zapisów nagrań z wieży, które są w posiadaniu polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy.

Rozmowy rosyjskich kontrolerów wskazują na to, że na wieży panowała bardzo nerwowa atmosfera. Sypały się wulgaryzmy. „Gdzie tu, do ch..., się Polacy pchają” – mówił Paweł Plusnin.

W nagraniach nie pojawia się jednoznaczny rozkaz, by sprowadzać polskiego tupolewa na smoleńskie lotnisko, ale – jak pisze „Wprost” – „wyraźnie odczuwalna” jest presja wywierana na kontrolerów.

Z kolei z ekspertyzy Centralnego Laboratorium Kryminalistyki Komendy Głównej Policji wynika, że załoga Tu-154M przy wysokości 100 metrów próbowała przerwać zniżanie. Mają o tym świadczyć słowa mjr. Arkadiusza Protasiuka. Dowódca załogi na wysokości 100 metrów miał powiedzieć „odchodzimy”. Nie wiadomo jednak, czy była to komenda, czy tylko sugestia.

W dalszym ciągu tajemnicą pozostaje, dlaczego drugi pilot – Robert Grzywna – komendę „odchodzimy” wydał osiem sekund później. Co działo się w tym czasie? „Gazeta Wyborcza” napisała, że wówczas tupolew przestał obniżać lot i leciał na stałej wysokości 100 metrów. Płk Mirosław Grochowski, wiceszef polskiej komisji badającej katastrofę, uważa, że w ostatecznym wyjaśnieniu ostatnich sekund lotu pomoże symulacja przeprowadzona na Tu-154M. Nie wiadomo, kiedy eksperyment zostanie przeprowadzony.