Prawie 1300 hektarów, z czego kilkaset w samym centrum stolicy – aż trudno uwierzyć, że 3 proc. powierzchni miasta należy do PKP. Jeśli wyłączyć z tej liczby tory, których wciąż nie można zabudować, dworce i całą infrastrukturę niezbędną do funkcjonowania kolei, to i tak zostaje kilkaset hektarów, które są kolejarzom zupełnie zbędne. Chętnie by się ich pozbyli lub przeznaczyli pod inwestycje wspólnie z partnerami prywatnymi.
– Nowe prawo umożliwiające obejmowanie terenów kolejowych miejskimi planami to kolejarzom ułatwi – mówi architekt Grzegorz Buczek. – Z map znikną białe plamy w rzeczywistości porośnięte chaszczami albo zabudowane barakami. I wspólne plany zintegrują wreszcie kolej z miastem.
Bo do tej pory każdy warszawiak mógł się wprawdzie wypowiedzieć np. na temat zagospodarowania najbliższego otoczenia Pałacu Kultury. Ale już zagospodarowanie 5,5-hektarowego terenu w rejonie dworców Śródmieście i Centralnego było na łasce i niełasce kolejarzy, i mniej lub bardziej zdecydowanych inwestorów. – A oni raz chcieli w miejscu Centralnego budować drapacz chmur, innym razem tylko zmodernizować obecny budynek, a ostatnio mówi się o tym, by dostawić obok niego po dwa wieżowce – przypominają architekci.
[srodtytul]Scalanie Włoch[/srodtytul]
Dziś rada miasta ma wyrazić zgodę na przystąpienie do opracowywania planu ul. Tynkarskiej. Obejmuje on m.in. tereny kolejowe w rejonie Dworca PKP Włochy. Teraz dzielnica jest przecięta torami na pół.