Reklama

Doniesienie na załogę jaka-40

Armia sprawdza incydenty lotnicze. Zgłosiła śledczym lądowanie jaka-40 w Smoleńsku

Publikacja: 25.02.2011 20:23

Jak-40

Jak-40

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

"Rz" dowiedziała się, że Siły Powietrzne od kilku miesięcy sprawdzają incydenty lotnicze, nawet takie, do których doszło kilka lat temu.

Gruntowny przegląd ma miejsce szczególnie w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, który wozi najważniejsze osoby w państwie oraz w 8. Bazie Lotnictwa Transportowego w Krakowie, która m.in. samolotami CASA przewozi polskich żołnierzy na misje do Afganistanu.

– Jeżeli okaże się, że gdzieś mogło dojść do złamania procedur, możliwe są konsekwencje dyscyplinarne, a nawet zawiadomienia do prokuratury – mówi jeden z pilotów Sił Powietrznych.

Na razie takie podejrzenie padło na załogę jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r. wylądował na lotnisku w Smoleńsku. Pilotom udało się bezpiecznie posadzić maszynę z dziennikarzami na pokładzie kilkadziesiąt minut przed katastrofą rządowego Tu-154.

Nie jest wykluczone, że prokuratorzy postawią pilotom zarzuty

Reklama
Reklama

W sprawie lądowania jaka-40 dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski złożył zawiadomienie do prokuratury wojskowej wczoraj. – W uzasadnieniu zawiadamiający wskazał, iż w toku badania incydentu lotniczego – lądowania samolotu Jak-40 na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku, ustalono, iż załoga wykonała lądowanie w warunkach atmosferycznych poniżej minimalnych, do których była wyszkolona, czym mogła naruszyć przepisy wykonywania lotów – powiedział rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Dodał, że zawiadomienie zostanie przeanalizowane, a potem zapadną decyzje w sprawie ewentualnych zarzutów dla załogi jaka-40.

– Sprawa tak czy inaczej będzie miała swój finał w sądzie, do tego czasu nie chcę się wypowiadać – mówi dowódca jaka-40 por. Artur Wosztyl. Wcześniej on i reszta złogi odwołali się od ustaleń komisji w Siłach Powietrznych do szefa Sztabu Generalnego.

Odwołanie zostało odrzucone. A – jak zaznacza płk Andrzej Wiatrowski, rzecznik sztabu – konsekwencją tego jest właśnie zawiadomienie do prokuratury.

Piloci z 36. pułku określają zgłoszenie sprawy do prokuratury jako polowanie na czarownice. – To załoga ocenia, czy widzi ziemię, i czy może lądować. Chyba że lotnisko jest zamknięte – twierdzi jeden z pilotów.

Podkreślają też, że komisja powołana przez Siły Powietrzne najpierw uznała, iż 10 kwietnia załoga jaka-40 nie popełniła błędu. Dopiero po siedmiu miesiącach zmieniła zdanie. – Sprawdzaliśmy, jaka pogoda panowała na lotniku w Smoleńsku w czasie lądowania jaka-40. Dziś wiadomo, że lądował poniżej minimum – tłumaczy rozmówca "Rz" z Sił Powietrznych.

Nasi informatorzy, znający szczegóły śledztwa smoleńskiego, twierdzą, że zawiadomienie może być ruchem wyprzedzającym ze strony Dowództwa Sił Powietrznych. – Zarzuty należałoby raczej postawić osobom, które są znacznie wyżej, czyli cywilom i wojskowym, którzy byli odpowiedzialni za to, co się działo w pułku – mówi osoba znająca kulisy śledztwa. – Nie mówię, że piloci są zupełnie bez winy. Formalnie powinni odmówić wykonywania wielu rozkazów i poleceń. Jednak oni byli na szarym końcu licznych niedociągnięć. Jak to się mówi "kowal zawinił, Cygana powiesili" – podsumowuje.

Reklama
Reklama

Kłótnia między rodzinami?

– O nagraniu rozmowy gen. Andrzeja Błasika z dowódcą Tu-154 Arkadiuszem Protasiukiem wiemy od miesiąca – ujawnił mecenas Andrzej Werniewicz, pełnomocnik wdów po kapitanie Arkadiuszu Protasiuku i majorze Robercie Grzywnie, którzy 10 kwietnia pilotowali tupolewa z parą prezydencką na pokładzie i zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem. Zdaniem mec. Werniewicza, nagranie udowadnia, że był nacisk gen. Błasika na załogę. Nie zgadza się z tym pełnomocnik wdowy po gen. Błasiku, mec. Bartosz Kownacki. On jednak przyznał, że nagrania jeszcze nie oglądał. – Ale zaprzeczam, by doszło tam do jakiejkolwiek kłótni, tym bardziej mającej wpływ na przebieg lotu – dodał. TVN 24 ujawnił w czwartek wieczorem, że przed wylotem 10 kwietnia miało dojść do emocjonalnej rozmowy między kpt. Protasiukiem a gen. Błasikiem. Zarejestrowała ją kamera przemysłowa. Nagranie zawiera tylko obraz. Z ustaleń TVN 24 wynika, że dowódca miał się sprzeciwiać wylotowi w sytuacji, gdy dysponował tylko prognozą, a nie potwierdzonym stanem pogody na lotnisku w Smoleńsku. Nagranie bada wojskowa prokuratura i specjana komisja przy MSWiA.    —pap, e.ż.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama