W sprawie lądowania jaka-40 dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski złożył zawiadomienie do prokuratury wojskowej wczoraj. – W uzasadnieniu zawiadamiający wskazał, iż w toku badania incydentu lotniczego – lądowania samolotu Jak-40 na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku, ustalono, iż załoga wykonała lądowanie w warunkach atmosferycznych poniżej minimalnych, do których była wyszkolona, czym mogła naruszyć przepisy wykonywania lotów – powiedział rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Dodał, że zawiadomienie zostanie przeanalizowane, a potem zapadną decyzje w sprawie ewentualnych zarzutów dla załogi jaka-40.
– Sprawa tak czy inaczej będzie miała swój finał w sądzie, do tego czasu nie chcę się wypowiadać – mówi dowódca jaka-40 por. Artur Wosztyl. Wcześniej on i reszta złogi odwołali się od ustaleń komisji w Siłach Powietrznych do szefa Sztabu Generalnego.
Odwołanie zostało odrzucone. A – jak zaznacza płk Andrzej Wiatrowski, rzecznik sztabu – konsekwencją tego jest właśnie zawiadomienie do prokuratury.
Piloci z 36. pułku określają zgłoszenie sprawy do prokuratury jako polowanie na czarownice. – To załoga ocenia, czy widzi ziemię, i czy może lądować. Chyba że lotnisko jest zamknięte – twierdzi jeden z pilotów.
Podkreślają też, że komisja powołana przez Siły Powietrzne najpierw uznała, iż 10 kwietnia załoga jaka-40 nie popełniła błędu. Dopiero po siedmiu miesiącach zmieniła zdanie. – Sprawdzaliśmy, jaka pogoda panowała na lotniku w Smoleńsku w czasie lądowania jaka-40. Dziś wiadomo, że lądował poniżej minimum – tłumaczy rozmówca "Rz" z Sił Powietrznych.
Nasi informatorzy, znający szczegóły śledztwa smoleńskiego, twierdzą, że zawiadomienie może być ruchem wyprzedzającym ze strony Dowództwa Sił Powietrznych. – Zarzuty należałoby raczej postawić osobom, które są znacznie wyżej, czyli cywilom i wojskowym, którzy byli odpowiedzialni za to, co się działo w pułku – mówi osoba znająca kulisy śledztwa. – Nie mówię, że piloci są zupełnie bez winy. Formalnie powinni odmówić wykonywania wielu rozkazów i poleceń. Jednak oni byli na szarym końcu licznych niedociągnięć. Jak to się mówi "kowal zawinił, Cygana powiesili" – podsumowuje.