Przed siedzibą prezydenta ludzie spontanicznie składali kwiaty i wieńce, palono znicze, odmawiano modlitwy. Flaga przed pałacem została opuszczona do połowy. W Krakowie o godz. 12 na znak żałoby rozbrzmiał dzwon Zygmunt. Wieczorem w wielu miastach odprawiono msze w intencji ofiar katastrofy. W kościołach odbyły się też całonocne modlitewne czuwania.
Prymas Polski abp Henryk Muszyński, metropolita gnieźnieński, w specjalnym przesłaniu stwierdził, że „katastrofa w Smoleńsku to dopełnienie strasznych ofiar wojny, ale jednocześnie wezwanie do budowania dobra wspólnego narodu".
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który po śmierci urzędującego prezydenta zaczął wykonywać obowiązki głowy państwa, zarządził tygodniową żałobę narodową. Została ona później przedłużona do dziewięciu dni i trwała od 10 do 18 kwietnia. W tych dniach w ponad 60 miastach odbyły się marsze pamięci w hołdzie ofiarom katastrofy.
11 kwietnia do Polski powróciło ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na płycie wojskowego lotniska Okęcie odbyła się oficjalna uroczystość z udziałem najwyższych władz państwowych oraz rodziny. Kondukt żałobny przejechał ulicami Warszawy do Pałacu Prezydenckiego. Wzdłuż trasy ustawiły się tłumy mieszkańców. Według szacunków policji Lechowi Kaczyńskiemu w tej drodze towarzyszyło ok. 800 tysięcy osób. Wielu z nich przyniosło ze sobą kwiaty, które rzucali na karawan wiozący trumnę głowy państwa.
Hołd prezydenckiej parze oddało w Pałacu Prezydenckim ok. 180 tys. osób