Cztery lata temu został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. To kara za zdobycie danych z serwera firmy z branży telekomunikacyjnej.

Frycz w rozmowie z "Rz" przyznaje, że był taki wyrok.

- Odkryłem w systemie tej firmy lukę – mówi. - Każdy użytkownik, który posiadał konto w systemie, miał dostęp do wrażliwych danych innych klientów. Były to m.in. numer telefonu, imię i nazwisko, adres. Nigdzie się nie włamywałem. Co więcej – odkryłem, że inne osoby także odkryły ten dostęp i korzystały z niego dłużej niż ja – tłumaczy Frycz.

Twierdzi, że o nieprawidłowościach poinformował firmę. Gdy ta, jak ocenia,  nie chciała się przyznać do swoich błędów ujawnił sprawę w sieci i zwiększył sobie, korzystając z dostępu do firmowego systemu, parametry kupowanego od niej internetu. Także tej korzyści dotyczy sądowy wyrok. -To było głupie, przyznaję. Błąd młodości – mówi dziś Frycz.