Niemal każdy gospodarz to przerabiał. Opóźnienia, awarie, zrywane kontrakty. I krzyczące tytuły, że nie uda się to, tamto, a może nawet nie uda się nic. Jeźdźcy apokalipsy nadciągają zwykle właśnie rok przed Euro, mundialem czy igrzyskami.
Niemiecka dziura
Jak historia sportu długa, tak wielkie imprezy odwoływano tylko z powodu wojen, a przeniesiono do innego kraju tylko raz: mundial w 1986 r. do Meksyku z Kolumbii, która poddała się już kilka lat przed MŚ. Trudno też sobie przypomnieć turniej czy olimpiadę, która byłaby tak zła, że stała się wstydem dla gospodarza – może poza igrzyskami w Atlancie w roku 1996, inna sprawa, że USA jakoś nie wydawały się po nich specjalnie zawstydzone. Ale katastrofizm dobrze się sprzedaje, więc raporty o niegotowości są stałym fragmentem gry: nie będzie atmosfery podczas mundialu w Niemczech, nie będzie śniegu na olimpiadzie Vancouver, nie będzie w Soczi, będzie smog dusiciel w Pekinie, będą zamachy w Atenach, będzie jatka w fawelach Brazylii podczas igrzysk i MŚ. Nie będzie dróg w Polsce i stadionów na Ukrainie – albo odwrotnie. I tak dalej.
Nie ma turniejów i igrzysk niezagrożonych, są tylko niedokładnie sprawdzone. Nawet u Niemców znalazły się dziury w całym, gdy się okazało, że podczas próbnego turnieju rok przed MŚ 2006 z dachu we Frankfurcie zaczęła się lać woda. Trzeba też było zamknąć na jakiś czas stadion w Kaiserslautern, bo dach popękał. Oraz wzmocnić jedną z trybun w Norymberdze, bo okazała się niestabilna. Przed mistrzostwami Europy w 2008 r. w Szwajcarii ślimaczyła się przebudowa stadionów, a w Austrii przedłużanie linii metra na Prater.
To wszystko działo się przed mundialem uchodzącym dziś za najlepiej zorganizowany, i ze świetną atmosferą. Oraz przed udanym Euro. W krajach kojarzonych z dobrą robotą, porządkiem i bogactwem. Gdy kraje kojarzą się gorzej, każdy drobiazg może się rozrosnąć do zapowiedzi końca świata. Wystarczy sobie przypomnieć, co przed mundialem wróżono RPA. Strajki uniemożliwią dokończenie stadionów, przestępcy będą polować na kibiców, korki sparaliżują turniej, nie wystarczy prądu. Krótko mówiąc: przenieśmy to jak najszybciej do Australii albo gdziekolwiek, bo będzie katastrofa. Przyszło do turnieju – i z katastrofy nici.
Widziane z kuchni
Dlatego na rok przed naszymi mistrzostwami nie dajmy się zwariować. Jeszcze w niejednym miejscu będzie usterka podobna do tej, którą odkryto w schodach oplatających Stadion Narodowy, bo jak się buduje dużo, a do tego – jak się buduje pierwszy raz, to się robi błędy. Przygotujmy się też, że i w nocy przed meczem otwarcia ktoś gdzieś będzie układał chodnik albo łatał dziurę. Że podczas mistrzostw jakiś pociąg stanie w polu albo trzeba będzie zamknąć pas na autostradzie. Taka jest kuchnia wielkich sportowych wydarzeń. My zaglądamy do niej pierwszy raz, więc jesteśmy skazani na ciągłe zdziwienie.