Dwa srebrne medale drużynowych mistrzostw Europy wywalczone w Porto Carras z reprezentacją Polski i indywidualnie na drugiej szachownicy to największy sukces w pani karierze?
- Były też inne. Bardzo sobie cenię także mistrzostwo świata juniorek do lat 18 i wicemistrzostwo świata do lat 20, najwyższej kategorii juniorskiej. Indywidualne sukcesy są dla szachisty ważniejsze. Ale ze srebrnych medali wywalczonych w greckim uzdrowisku bardzo się cieszę, bo w ostatnim roku miałam słabsze wyniki. Teraz pokazałam, że jednak się liczę. Zagrałam dobrze dla drużyny i dla siebie.
Szczególną wartość miały pani wygrane w najważniejszych momentach na finiszu turnieju, w trzech ostatnich partiach mistrzostw.
- W tych ważnych meczach trochę mi sprzyjało szczęście, ale wiadomo, że po sukcesy i medale w szachach sięgają ci, którzy je trochę mają. Myślę, że po prostu dobrze zagrałam, potrafiłam się skoncentrować, nie byłam specjalnie zdenerwowana. W sumie jest to mój trzeci medal drużynowych mistrzostw Europy. Procentowało doświadczenie, które zdobywałam w poprzednich turniejach. W Porto Carras nie odczuwałam wielkiego stresu, szczególnie w ostatniej rundzie, w której moja wygrana dała nam remis z Armenią 2:2 zapewniający srebrny medal.
Pokonała w niej pani białymi byłą wicemistrzynię świata Lilit Mkrtchian.