Ryzykuję, by pójść dalej

Czysta siła do gry nie jest Agnieszce niezbędna, potrzebuje jej tylko, żeby przetrwać w cyklu turniejów - mówi Tomasz Wiktorowski, trener najlepszej polskiej tenisistki Agnieszki Radwańskiej

Publikacja: 12.01.2012 01:57

Ryzykuję, by pójść dalej

Foto: ROL

Kobieta to nie jest łatwy partner w życiu, a pan postanowił kobiety trenować. To saperska robota...



Tomasz Wiktorowski: Ale życie bez kobiet w ogóle nie jest możliwe, a damski tenis jest ciekawy i trudny jednocześnie, bo nieprzewidywalny. Budząc się rano, do końca nie wiadomo, co człowieka zaskoczy, niezależnie od tego, czy jest to dzień meczowy. Męski tenis jest łatwiejszy, wielu starszych kolegów mówi, że dobry trener kobiet jest w stanie pracować z mężczyznami, a w drugą stronę to nie działa.



Często słyszy się, że kobiecy tenis jest mniej atrakcyjny od męskiego. Co pan na to?



To nieprawda, ale patrząc na grę kobiet, trzeba pamiętać, że są one po prostu fizycznie słabsze od mężczyzn, przez co np. nie mogą nadać piłce aż takiej rotacji, a ona jest czynnikiem najważniejszym, jeżeli chodzi o taktykę. To rotacja sprawia, że kort jest wystarczająco długi, że można grać ostro, a jednocześnie bezpiecznie. Dlatego w męskim tenisie można wprowadzać rozwiązania dla kobiet niedostępne i powstaje wrażenie, że wszystkie dziewczyny grają podobnie. Niektórzy twierdzą, że głupio, ale się mylą.



Mężczyźni grają dla siebie, a kobiety dla taty, mamy, dla trenera. Tak twierdzi wielu fachowców, przede wszystkim od gier zespołowych.



Tak jest również w sportach indywidualnych. Słyszę to od wielu trenerów, polskich i niepolskich. Facet wychodzi na kort po to, by dokopać temu po drugiej stronie. Kobiety często grają dla rodziców, chłopaków. Lepiej się czują na korcie, kiedy dobrze wyglądają.

Nie miał pan ochoty rzucić tych dziewczyn i pójść do chłopaków?

Współpracowałem też z mężczyznami i nie miałem żadnych problemów, ale wielu trenerów pracujących z mężczyznami deprecjonuje tenis żeński. Uważam, że to wynika ze strachu przed wejściem na kort z kobietą, bo to zupełnie inna praca.

Czy coś pana zaskoczyło, gdy zobaczył pan z bliska światową elitę?

Jako trener Polskiego Związku Tenisowego i reprezentacji Polski miałem już wcześniej kontakt ze światowym tenisem i największymi turniejami. Od 2009 roku, współpracując z Piotrem Radwańskim, mogłem płynnie wejść w życie WTA Tour i poznać zasady pracy na najwyższym poziomie, za co jestem jemu oraz dziewczynom ogromnie wdzięczny. Zbierając to wszystko w jeden pakiet doświadczeń, mogę powiedzieć, że pojawienie się w połowie zeszłego roku u boku Agnieszki było dość naturalne i nie sprawiło mi  dużych kłopotów, choć człowiek uczy się całe życie i trzeba być czujnym, żeby świat nam nie uciekł.

Mówi się, że nie ma kto u nas uczyć tenisa na najwyższym poziomie, a pan wchodzi do tego świata i świetnie daje sobie radę. Jest wielu takich w Polsce?

Mogę wymienić z nazwiska kilkunastu kolegów, którzy są genialnymi trenerami klubowymi, ale potem trzeba przejść na kolejny poziom i do tego niezbędne są wyjazdy. Przez ostatnie pięć lat byłem 250 – 280 dni w roku poza domem, najczęściej za granicą. To jest z jednej strony niezbędne, żeby zdobyć doświadczenie, a z drugiej – trudne do pogodzenia z obowiązkami na miejscu, z życiem prywatnym. Niewielu trenerów chce zostawić rodzinę, zrezygnować z dodatkowych apanaży, jakimi są prywatne lekcje. Boją się zostawić życie tutaj po to, żeby zaryzykować i pójść dalej. Ja zaryzykowałem bardzo dużo. W życiu prywatnym mimo młodego wieku już trochę przeszedłem. Radwańscy postawili wszystko na jedną kartę i zainwestowali w córki, ja też postawiłem wiele, choć może nie wszystko.

Piotr Radwański długo nie dopuszczał nikogo do Agnieszki, nawet gdy grała źle. Mówił, że pomoc oferują często pseudotrenerzy, szarlatani, którzy chcą wyciągnąć pieniądze, nic w zamian nie dając.

Tak jest w każdej dziedzinie życia. Są ludzie, którzy próbują naciągnąć, i tacy, którzy uczciwie pracują. Oczywiście w tenisie jest bardzo dużo pieniędzy. Ale w biznesie, w medycynie ich nie ma? W piłce nożnej nie ma pieniędzy? Trzeba po prostu mądrze wybierać, a Piotr w dużym stopniu miał rację.

Jaki jest największy mankament w grze Agnieszki?

Serwis, choć pierwszy jest już dużo lepszy. Do drugiego potrzeba trochę więcej odwagi. Jest problem w podrzucie piłki, co powoduje zaburzenia rytmu serwisowego. Istotne jest też to, jak ona podchodzi do drugiego serwisu. Nie może być to tylko obrona przed podwójnym błędem, jak to czasami z Piotrem nazywamy. To musi być drugi serwis, który nie pozwoli rywalce przejąć inicjatywy.

Czy Agnieszkę można wzmacniać fizycznie?

Stopniowo i delikatnie, krok po kroku. Czysta siła do gry nie jest Agnieszce niezbędna, potrzebuje jej tylko, żeby przetrwać w cyklu turniejów. Ona nie musi bardzo szybko biegać, bo ma świetną antycypację. Siła jest niezbędna po to, żeby zapobiegać kontuzjom i wytrzymywać mecze na długim dystansie. Na pewno jest jeszcze trochę do zrobienia, świadczy o tym chociażby kontuzja barku.

Co musiałaby osiągnąć Agnieszka Radwańska za rok, dwa, by poczuć się spełniona? Wygrać turniej wielkoszlemowy, awansować do czołowej trójki na świecie?

Agnieszka się rozwija, ale jak każdy ma swoje granice. Dziś jest ósma i pokazała, że może wygrywać z wyżej notowanymi od siebie. Widzę ją na piątym miejscu w tym roku. Różnica między miejscem ósmym a piątym to przepaść, między piątym a trzecim to ogromna przepaść, a do jedynki są Himalaje. Dla mnie istotne jest pokonywanie kolejnych etapów. Czy może być numerem 1? To zależy również od tego, jak będą grały dziewczyny silniejsze fizycznie.

Jakie nawierzchnie są dla Agnieszki najkorzystniejsze?

Szybkie, takie, na których piłka odbija się nisko.

Czyli najlepszy jest Wimbledon, a najgorszy Roland Garros?

Tak. W US Open też może dobrze zagrać.

A Australian Open, który zaczyna się w poniedziałek w Melbourne?

To trudny turniej przede wszystkim dlatego, że warunki są ciężkie, inne czynniki decydują o sukcesie niż w pozostałych turniejach wielkoszlemowych. Gra się w upale i czasami przy mocnych podmuchach wiatru. Poza tym dziewczyny przyjeżdżają wypoczęte i wytrenowane, więc każda może być groźna, bo poziom powoli się wyrównuje. Obecnie priorytetem dla Agnieszki jest wyleczenie przeziębienia. Antybiotyki nie pomogły, a mamy trochę związane ręce, jeżeli chodzi o leczenie, bo przepisy antydopingowe są bardzo ostre. Poza tym wszystko jest w porządku, ale na razie o Australian Open nie myślimy. Teraz jest Sydney.

—rozmawiał Mirosław Żukowski

Tomasz Wiktorowski, lat 32

Trener kobiecej reprezentacji Polski w tenisie.

Od pół roku za zgodą Polskiego Związku Tenisowego towarzyszy Agnieszce Radwańskiej w zagranicznych wyjazdach. Efekty tej współpracy są znakomite, zwycięstwa w jesiennych turniejach, powrót Agnieszki do czołowej dziesiątki rankingu WTA i udział w Masters. W rodzinnym Krakowie nad treningami córki czuwa ciągle Robert Piotr Radwański.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!