O śmierci artystki poinformowała jej rzeczniczka Kristen Foster. Nie podano dotąd przyczyny zgonu. Nie stwierdzono jednak "widocznych oznak" przestępstwa i udziału osób trzecich.
Houston zmarła w swoim pokoju w hotelu w Beverly Hills, dokąd przybyła na przewidzianą na 12 lutego ceremonię rozdania nagród Grammy. Ratownicy przez prawie 20 minut bezskutecznie próbowali reanimować wokalistkę.
Upadki i przebudzenia
Jak pisała Paulina Wilk w 2009 roku - przy okazji ukazania się nowej, dobrze ocenionej płyty "I Look to You" - w latach 80. i 90. Houston pod względem popularności biła na głowę wszystkich. Jako jedyna nagrała siedem utworów, które kolejno wskakiwały na pierwsze miejsce listy magazynu "Billboard". Była też pierwszą artystką, której piosenka utrzymała się na szczycie światowych notowań przez 14 tygodni. "I Will Always Love You" to najsłynniejsze wyznanie lat 90., bezkonkurencyjna miłosna ballada.
Ale ze szczytu wiodła długa droga w dół. Dopiero po ośmiu latach, w 1998 r. Houston nagrała świetny studyjny album "My Love Is Your Love". Było to jednak chwilowe przebudzenie. Na progu nowego tysiąclecia bulwarówki alarmowały: "Whitney umierająca". Zdjęcia wyniszczonej narkotykami wokalistki przeplatały się z nagłówkami o aresztowaniach, rozwodzie i długach. Przez dziesięć lat Houston była właściwie nieobecna w świecie muzyki.