Czy państwo zdało egzamin?

Rezygnacja ze wspólnego polsko-rosyjskiego badania katastrofy rzuciła cień na jej wyjaśnianie

Publikacja: 10.04.2012 22:50

Czy państwo zdało egzamin?

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Na problemy z badaniem przyczyn katastrofy Tu-154  pod Smoleńskiem narzekają nie tylko politycy opozycji, ale i rządzącej PO. Problemy te wynikają z decyzji, jakie zapadły w pierwszych godzinach po katastrofie. Przede wszystkim z rezygnacji ze wspólnego polsko[pauza]rosyjskiego dochodzenia w jej sprawie. Błędy popełnili i polscy śledczy. Dlatego warto zweryfikować słowa Bronisława Komorowskiego, który po katastrofie mówił, że Polska zdała egzamin.

1

Pierwszy i kluczowy błąd popełniony już na starcie to zgoda na badanie katastrofy na podstawie załącznika 13 konwencji chicagowskiej o  międzynarodowym lotnictwie cywilnym. Tymczasem Polskę i Rosję od lat łączy porozumienie z 7 lipca 1993 r. w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof, zawarte przez MON. Przewiduje ono współpracę obu krajów, gdy dojdzie do takich zdarzeń jak pod Smoleńskiem.

Dlaczego rząd z tej możliwości nie skorzystał, choć tuż po  tragedii strona rosyjska deklarowała dość daleko idącą otwartość?

Rząd najpierw milczał, a gdy w maju 2010 r. "Rz" przypomniała o porozumieniu, przekonywał, że było to niemożliwe. Bo jego ranga była zbyt niska i brakowało procedury. Eksperci jednak twierdzili co innego.

2

W efekcie badania katastrofy na podstawie załącznika 13 konwencji chicagowskiej to Rosjanie nadawali ton śledztwu i decydowali, czy, kiedy i jakie materiały nam przekazać. Przesyłali je wybiórczo i opornie.

Wydarzeniem bez precedensu było np. unieważnienie przez rosyjskich śledczych pierwotnych zeznań kontrolerów z lotniska Siewiernyj: Pawła Plusnina i Wiktora Ryżenki. Co innego mówili zeznając tuż po katastrofie, a co innego później, w sierpniu 2010 r. Ostatnie zeznania wybielały kontrolerów. Rosjanie twierdzili w nich m.in., że Tu-154 był sprowadzany na ziemię według procedur cywilnych, gdy z kontekstu kwietniowych relacji można było wnioskować, że obowiązywały procedury wojskowe. Sprawa była istotna przy  ustalaniu ewentualnej winy za  katastrofę.

– Powierzenie śledztwa Rosjanom zemściło się. Nie mieliśmy dostępu do pierwotnego materiału dowodowego i w  czasie właściwym. Zarówno komisja Jerzego Millera, jak i prokuratura były petentem wobec strony rosyjskiej – mówi mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy.

3

Przedstawiciele polskiego państwa nie potrafili zareagować na postępowanie strony rosyjskiej. Brak było szybkiej reakcji na raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który całkowitą winę za katastrofę zrzucał na polską załogę. Brak było też polskiej riposty na  oszczerczą informację o tym, że w kabinie pilotów w ostatniej fazie lądowania miał być nietrzeźwy szef Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik. Jak się okazało, nie ma dowodów, że generał był w kabinie. Nie potwierdziły się też sugestie o naciskach, jakie miał wywierać na załogę.

Polskie państwo było też bezradne w sprawie wraku Tu-154. Miesiącami leżał pod gołym niebem i niszczał. Rosjanie twierdzili, że nie mają hangaru, w którym zmieściłby się wrak, i długo nie chcieli nawet przykryć go namiotem. Teren, na  którym złożono szczątki maszyny, ogrodzono metalowym płotem i przykryto brezentem dopiero jesienią 2010 r.

Kontrowersje wzbudziło też  niszczenie przez Rosjan wraku. Na filmie, który pokazała  TVP,  widać, jak rosyjski żołnierz łomem wybija szybę, piłą tnie stal. Wiceszef MAK Oleg Jermołow potwierdził, że pocięto większe fragmenty na  części, by można było ułożyć je w "obrysie samolotu" i ułatwić przenoszenie. Zapewniał, że nie było celowego niszczenia wraku. Ale rodziny ofiar katastrofy i pełnomocnicy zgodnie ocenili, że było to bezpowrotne niszczenie dowodów. Od listopada 2010 r. sprawę niszczenia wraku bada cywilna prokuratura.

Po dwóch latach zarówno wrak Tu-154, jak i czarne skrzynki są w Rosji i nie wiadomo, kiedy trafią do Polski.

4

Mimo zapewnień rządzących, że rosyjskie sekcje zwłok ofiar były wykonane prawidłowo, są one pełne błędów. Gdyby przy  sekcjach byli obecni np. polscy śledczy i kontrolowali dokumenty, takich błędów, które dziś mają nieodwracalne dla śledztwa konsekwencje, można byłoby uniknąć.

W efekcie w rosyjskich dokumentach sekcyjnych praktycznie nic się nie zgadza, a same sekcje wykonano wbrew sztuce. Wojskowa prokuratura, naciskana przez rodziny ofiar, dotąd zdecydowała się na ekshumacje ciał trzech ofiar: Zbigniewa Wassermanna (posła PiS), Janusza Kurtyki (prezesa IPN) i Przemysława Gosiewskiego (byłego wicepremiera i posła PiS). Już wiadomo, że rosyjski protokół z sekcji zwłok posła Wassermanna diametralnie różni się od ustaleń polskich biegłych. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zgadza się najwyżej 10 proc., m.in. dane osobowe i podstawowe obrażenia. Brak było m.in. wzmianki o operacji, którą ok. 20 lat temu przeszedł, były różnice dotyczące złamań kości, był opis organu, który podczas operacji usunięto posłowi. Po ekshumacji Przemysława Gosiewskiego w ciele miały się znaleźć rękawiczka i gaza.

Tylko przy jednej sekcji: prezydenta Lecha Kaczyńskiego, był obecny ówczesny naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski, który zresztą też nie wychwycił błędów.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!