Przywileje bez odpowiedzialności

Nie przez przypadek konstytucja nie wspomina o konkubinatach czy o partnerskich związkach jednopłciowych. Wyłącznie małżeństwo daje gwarancję stabilności związku i relacji między małżonkami - pisze poseł PO

Publikacja: 23.04.2012 20:08

Jacek Tomczak

Jacek Tomczak

Foto: Fotorzepa, Szymon Laszewski Szymon Laszewski

Red

Wkazałbym się daleko idącą naiwnością, pisząc, że przygotowanie przez grupę moich kolegów klubowych projektu ustawy o związkach partnerskich było dla mnie zaskoczeniem. Mówiło się bowiem o tym od dawna.

Mając jednoznacznie negatywne stanowisko co do istoty sprawy, a jednocześnie wyznając zasadę, że szczegółowo odnosić można się jedynie do projektu, a nie do mglistych koncepcji z prasowych wrzutek, czekałem cierpliwie na obwieszczenie światu wyników prac grupy posła Artura Dunina. Przyznam, że po cichu liczyłem na porzucenie przez wnioskodawców tej mało rozsądnej i społecznie szkodliwej inicjatywy i skierowanie potencjału zaangażowanych parlamentarzystów np. w prace nad projektami likwidującymi bariery dla przedsiębiorców.

Ideologiczny zapał

Niestety jednak niedawno projekt ustawy o związkach partnerskich ujrzał światło dzienne. Zgodnie z moimi przewidywaniami, jak większość projektów wynikających nie tyle z potrzeby rozwiązania istotnych społecznie problemów, ile po prostu z ideologicznego zapału, założenia projektu posła Dunina oprócz treści społecznie szkodliwych zawierają błędy prawne, wykraczając w istocie poza polski porządek konstytucyjny. Nie wspominając o etycznym obciążeniu proponowanych rozwiązań.

Warto się skupić w sposób szczególny na dwóch aspektach. Pierwszy to problem prawny statusu sformalizowanego związku partnerskiego jako takiego. Drugi to rzeczywisty, choć skrzętnie pomijany, cel, który przyświeca projektodawcom.

Zacznijmy zatem od podstaw. Art. 18 Konstytucji RP stanowi, iż: Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Nie trzeba specjalnie pogłębionej wiedzy prawnej, aby zrozumieć, że umieszczenie zapisu o ochronie rodziny i małżeństwa na liście instytucji chronionych przez prawo w sposób szczególny nie było przypadkowe. W zamyśle prawodawcy miało zatem tę właśnie -  a nie żadną inną - formę związku między ludźmi ustanowić w centrum zainteresowania i troski organów państwa.

Nie przez przypadek również ustawa zasadnicza ani słowem nie wspomina o konkubinatach czy tym bardziej o partnerskich związkach jednopłciowych. Przyczyna jest oczywista. Wyłącznie małżeństwo już przez sam fakt swojej konstrukcji prawnej daje największą  -  choć oczywiście nie bezwzględną - gwarancję stabilności związku i relacji między małżonkami. A to już samo w sobie jest z punktu widzenia państwa istotną wartością. Ponadto małżeństwo tworzy bezsprzecznie najlepsze warunki do przyjęcia i właściwego wychowania potomstwa - czyli z punktu widzenia państwa kolejnych obywateli i podatników.

Ominięcie konstytucji

Co do zasady również żadna inna forma związku między ludźmi nie daje tak pełnej i optymalnej szansy na właściwe wychowanie dzieci. Stąd próba usankcjonowania innych form związków międzyludzkich poprzez nadanie im części uprawnień przysługujących małżeństwom jest niczym innym jak próbą ominięcia ustawy zasadniczej i wprowadzenia tylnymi drzwiami alternatywnych uprzywilejowanych prawnie form rodziny do polskiego systemu prawnego. I ten właśnie mechanizm budzi istotne zastrzeżenia co do konstytucyjności proponowanych rozwiązań.

Przypominam, że w Polsce panuje całkowita swoboda łączenia się ludzi w związki nieformalne w dowolnych konfiguracjach płciowych, a nawet liczebnych, jeżeli tylko mieszczą się w granicach prawa. Co więcej, obecnie konkubinaty korzystają nawet z pewnych przywilejów, np. w procedurze karnej prawo do odmowy złożenia zeznań obciążających konkubenta. Zarówno hetero-, jak i homoseksualne związki cieszą się w Polsce pełną wolnością, a osoby je tworzące korzystają z pełni praw publicznych przysługujących wszystkim obywatelom RP.

Mówienie więc, że usankcjonowanie związków partnerskich poprzez nadanie im niektórych szczególnych uprawnień małżeństwa stanowi zrównanie praw obywatelskich, jest kompletnym nieporozumieniem i manipulacją. Dodatkowe, szczególne uprawnienia małżonków są bowiem specjalnymi przywilejami prawnymi, wynikającymi ze szczególnej społecznej roli małżeństwa, o której była już mowa wcześniej, a nie zwykłymi prawami, których osoby tworzące związki partnerskie są niesprawiedliwie pozbawione.

To kolejny istotny argument natury prawnej, który nierozerwalnie łączy się z etycznym wymiarem regulacji proponowanych przez grupę posła Dunina. Oczywiste jest, że szczególne przywileje prawne, które przysługują małżonkom, wynikają z samej szczególnej roli małżeństwa w społeczeństwie, ale także - i to należy bardzo mocno podkreślić - z dodatkowych obowiązków i szczególnej odpowiedzialności społecznej i prawnej, jaką przyjmują na siebie małżonkowie.

Tymczasem autorzy propozycji zmian ustawowych postulują, aby przyznać związkom partnerskim część szczególnych uprawnień zarezerwowanych dotąd dla małżeństw, jednak bez obarczania tychże związków proporcjonalną listą obowiązków i skalą odpowiedzialności. Takie podejście byłoby jawnie niesprawiedliwe. Istota związku partnerskiego zasadza się bowiem właśnie na niczym innym jak na unikaniu odpowiedzialności i nadmiernej liczby obowiązków wobec partnera. A unikania odpowiedzialności nie można premiować przyznaniem dodatkowych przywilejów.

Słaby i szkodliwy

W polskim systemie prawnym nic nie stoi na przeszkodzie, aby obywatel, który chce wziąć na siebie odpowiedzialność za partnera i swój związek oraz ponosić konsekwencje prawne z tego wynikające, a w zamian korzystać ze szczególnych uprawnień, zrealizował to, wstępując w związek małżeński. Tym bardziej że projektodawcy i tak założyli, że związek partnerski może zostać zawarty jedynie przez osoby, co do których nie ma żadnych przeszkód prawnych do zawarcia związku małżeńskiego. Jest jednak pewne ale - niezwykle tutaj istotne. Nie muszą to być, jak w przypadku małżeństw, osoby różnej płci.

I tu dochodzimy do istoty problemu. Tak naprawdę głównym celem projektowanej regulacji jest prawne usankcjonowanie związków osób homoseksualnych i nadanie im niektórych szczególnych uprawnień, z których korzystają małżeństwa. Jest to w istocie próba obejścia zapisów Konstytucji RP i ustanowienia quasi-małżeństw homoseksualnych. Tymczasem nie ma żadnego uzasadnienia, aby związki homoseksualne, które - z samej natury rzeczy  nie są w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialności i szeregu obowiązków małżeńskich, konsumowały część istotnych, prawnych przywilejów zastrzeżonych dla małżeństw.

ako przykład rzekomej dyskryminacji w Polsce związków nieformalnych podaje się często kwestie majątkowe oraz brak dostępu do informacji o stanie zdrowia partnera. Przypominam zatem, że w polskim systemie prawnym można zabezpieczyć prawo dziedziczenia dowolnej osoby, w tym partnera życiowego, choćby sporządzając testament. Z kolei wypełniając odpowiednie dokumenty, można umożliwić mu dostęp do informacji o stanie zdrowia.

Jednak wspólnota majątkowa, dziedziczenie ustawowe czy tym bardziej - zakładana do wprowadzenia nieco później - możliwość wspólnego opodatkowania powinny pozostać tylko i wyłącznie przywilejami małżeństw. Albowiem tylko tworzący rodzinę małżonkowie - przyjmując dobrowolnie dodatkowe obowiązki i odpowiedzialność- są w stanie w sposób optymalny zapewnić państwu najwłaściwsze wychowanie następnych pokoleń obywateli, które wezmą na siebie ciężar utrzymania tegoż państwa.

Mam nadzieję, że słabość prawna i przede wszystkim społeczna szkodliwość projektu, który przedstawił poseł Dunin, przesądzą o jego losie w parlamencie. Konserwatywna grupa posłów PO zrobi wszystko, aby projekt nie uzyskał większości w Klubie Parlamentarnym i nie stał się projektem klubowym. Mam również nadzieję, że przebieg i wynik społecznej oraz sejmowej debaty na dłuższy czas ostudzi zapał tych moich kolegów klubowych, których marzeniem jest kroczenie w forpoczcie obyczajowej rewolucji w Polsce.

Sprzeczny z oczekiwaniami

W obliczu debaty na temat mającej fundamentalne znaczenie dla Polski reformy systemu emerytalnego oraz w związku z bardzo poważnym kryzysem demograficznym musimy opracować system skutecznego wsparcia i wzmocnienia rodziny. Tymczasem projekt ustawy o związkach partnerskich w sposób istotny godzi w ład społeczny, a skutki uchwalenia proponowanych rozwiązań w sposób znaczny zredukowałyby rolę i znaczenie rodziny w polskim porządku prawnym.

Ten projekt jest wprost sprzeczny z oczekiwaniami konserwatywnego elektoratu PO. Dlatego tak ważne jest, aby wszyscy, którzy mają świadomość znaczenia i roli rodziny w życiu państwa, odważnie i jednoznacznie przekazywali swoje opinie parlamentarzystom.

Wkazałbym się daleko idącą naiwnością, pisząc, że przygotowanie przez grupę moich kolegów klubowych projektu ustawy o związkach partnerskich było dla mnie zaskoczeniem. Mówiło się bowiem o tym od dawna.

Mając jednoznacznie negatywne stanowisko co do istoty sprawy, a jednocześnie wyznając zasadę, że szczegółowo odnosić można się jedynie do projektu, a nie do mglistych koncepcji z prasowych wrzutek, czekałem cierpliwie na obwieszczenie światu wyników prac grupy posła Artura Dunina. Przyznam, że po cichu liczyłem na porzucenie przez wnioskodawców tej mało rozsądnej i społecznie szkodliwej inicjatywy i skierowanie potencjału zaangażowanych parlamentarzystów np. w prace nad projektami likwidującymi bariery dla przedsiębiorców.

Ideologiczny zapał

Niestety jednak niedawno projekt ustawy o związkach partnerskich ujrzał światło dzienne. Zgodnie z moimi przewidywaniami, jak większość projektów wynikających nie tyle z potrzeby rozwiązania istotnych społecznie problemów, ile po prostu z ideologicznego zapału, założenia projektu posła Dunina oprócz treści społecznie szkodliwych zawierają błędy prawne, wykraczając w istocie poza polski porządek konstytucyjny. Nie wspominając o etycznym obciążeniu proponowanych rozwiązań.

Warto się skupić w sposób szczególny na dwóch aspektach. Pierwszy to problem prawny statusu sformalizowanego związku partnerskiego jako takiego. Drugi to rzeczywisty, choć skrzętnie pomijany, cel, który przyświeca projektodawcom.

Zacznijmy zatem od podstaw. Art. 18 Konstytucji RP stanowi, iż: Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Nie trzeba specjalnie pogłębionej wiedzy prawnej, aby zrozumieć, że umieszczenie zapisu o ochronie rodziny i małżeństwa na liście instytucji chronionych przez prawo w sposób szczególny nie było przypadkowe. W zamyśle prawodawcy miało zatem tę właśnie -  a nie żadną inną - formę związku między ludźmi ustanowić w centrum zainteresowania i troski organów państwa.

Nie przez przypadek również ustawa zasadnicza ani słowem nie wspomina o konkubinatach czy tym bardziej o partnerskich związkach jednopłciowych. Przyczyna jest oczywista. Wyłącznie małżeństwo już przez sam fakt swojej konstrukcji prawnej daje największą  -  choć oczywiście nie bezwzględną - gwarancję stabilności związku i relacji między małżonkami. A to już samo w sobie jest z punktu widzenia państwa istotną wartością. Ponadto małżeństwo tworzy bezsprzecznie najlepsze warunki do przyjęcia i właściwego wychowania potomstwa - czyli z punktu widzenia państwa kolejnych obywateli i podatników.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!