Tylko nam tu nie krzyczcie

Zostawiasz stolicę dla Wschodu i zaczyna się walka z rzeczywistością. A turniej dusi się od zachłanności miejscowych

Publikacja: 13.06.2012 04:10

Korespondencja z Charkowa

Przez Artemiwsk jedzie się slalomem. I to nie gigantem, tylko slalomem specjalnym. Z daleka wygląda to jak okrążenie przed startem Formuły 1, tylko zygzaki w Artemiwsku nie są po to, żeby dogrzać opony, ale ocalić zawieszenie. Czego tu nie ma. Góry, doły, zapadki, asfalt zwinięty w dziwne stożki. Gra zręcznościowa bez nagród. Szukasz przejazdu i błogosławisz w myślach wszystkie polskie drogi, włącznie ze starą szosą gdańską i gierkówką w remoncie.

Teoretycznie nie ma powodu, by z Doniecka do Charkowa jechać przez Artemiwsk, ale dziwnym trafem każdy tu trafia. Oznaczanie dróg to nie jest miejscowy żywioł. Znaleźć w Doniecku tabliczkę: „Charków" – prawie niewykonalne, choć to najbliższe sobie miasta turnieju. A jak już się ją znajdzie, sto kilometrów za Donieckiem, trzeba podawaną odległość do miasta traktować z takim przymrużeniem oka, z jakim tutejsi sprzedawcy traktują wydawanie reszty.

Gdy się jedzie przez wschodnią część ukraińskiego Euro, to zostawiony kilkadziesiąt godzin wcześniej Kijów wydaje się rajem utraconym. Tam też oznaczenie drogi z rogatek miasta na stadion bywa łamigłówką bez rozwiązania, ale drogi są dobre, hoteli dość, lotów dużo i w przystępnych cenach.

A Donieck (Charków też, ale nie do tego stopnia) wpadł w błędne koło: hotelarze i linie lotnicze, przeczuwając, że dotrze tu niewielu gości, postanowili zedrzeć, ile się da, z tych, którzy się wybrali. Za 500 złotych za noc podczas mundialu w Niemczech (2006) można było mieszkać w eleganckim hotelu w centrum Frankfurtu, mając pod nosem dworzec z pociągami na każdy mecz.

Podczas mundialu w RPA (2010)  tyle kosztowały luksusy w Kapsztadzie. W Doniecku dostaje się za to hotel w robotniczej Makijewce, kilkanaście kilometrów od stadionu, z pokojami o wdzięku i zapachu koszar. A kawa w biurze prasowym jest droższa niż na Polach Elizejskich, jeśli już Michel Platini potrzebuje jakiegoś porównania.

Najwięcej problemów jest jednak z podróżowaniem. Można było dopuścić na miejscowe lotniska więcej tanich linii, ale przecież te linie, które już tu są, do kogoś należą, ten ktoś też chciałby zarobić.

Są jeszcze szybkie i eleganckie pociągi puszczone w ruch tuż przed Euro, na trasach z Kijowa do miast turnieju. Ale na niektóre połączenia już nie da się kupić biletów i można np. pojechać do Charkowa na mecz Holanda – Niemcy, ale wrócić dzień po tym meczu – już nie.

Wicepremier Borys Kołesnikow podczas pokazowej jazdy takim pociągiem ogłosił z wielką pompą, że dla obsługujących turniej bilety będą za darmo. Tylko nie wspomniał, że nie dla wszystkich, a dla kilkudziesięciu najszybszych. I że odbierać je można, nie wiedzieć czemu, tylko w Kijowie, nawet jeśli się chce ruszyć z Doniecka albo Charkowa.

Więc rad nie rad, z setkami przejechanych kilometrów za sobą i portfelem wytrzepanym z hrywien, ruszasz w kolejną podróż, wspominając sielankę w drodze do Lwowa i Kijowa.

Ale doceń przynajmniej, niewdzięczniku, że jesteś tu bezpieczny. Władza czuwa. Milicjanci stojący rano przy drodze z centrum Doniecka na lotnisko machają, żeby zjechać na pobocze.

– Zrobiłem coś nie tak? – pytam. – Zaraz sprawdzimy. Dokumenty. Paweł, tak? Piliście, Paweł? Chuchnijcie mi  tu! – Nie piłem, z pracy jadę – chucham. – A ja widzę, że piliście. Jedziecie z nami, zbadamy krew. – Nigdzie nie jedziemy, bo jesteśmy już spóźnieni do Charkowa. Po czym pan widzi, że piliśmy? – Macie czerwone oczy – tłumaczy. – I wąskie bardzo, chyba się trochę zasiedzieliście, co? Nie możemy was przecież w takim stanie puścić dalej – dodaje drugi. – Może jakbyście lepsze drogi zbudowali i nie szukali problemów na siłę, to nie byłyby takie czerwone – odpowiadam. – Tylko nam tu nie krzyczcie – oburzają się. – Wy przy Euro pracujecie? No dobra już, szerokiej drogi.

Korespondencja z Charkowa

Przez Artemiwsk jedzie się slalomem. I to nie gigantem, tylko slalomem specjalnym. Z daleka wygląda to jak okrążenie przed startem Formuły 1, tylko zygzaki w Artemiwsku nie są po to, żeby dogrzać opony, ale ocalić zawieszenie. Czego tu nie ma. Góry, doły, zapadki, asfalt zwinięty w dziwne stożki. Gra zręcznościowa bez nagród. Szukasz przejazdu i błogosławisz w myślach wszystkie polskie drogi, włącznie ze starą szosą gdańską i gierkówką w remoncie.

Pozostało 87% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!