Sukces na przekór

Roy Hodgson i Cesare Prandelli – cierpieli za cudze grzechy, a teraz wreszcie mogą się uśmiechnąć. Najbardziej poturbowani trenerzy Euro

Publikacja: 25.06.2012 02:07

Już wiedzą, że wrócą do kraju jako zwycięzcy, bo zrobili więcej niż ktokolwiek mógłby wymagać. Szli od zwątpienia, przez nadzieję, po euforię i zawdzięczają to sobie.

Roy Hodgson i Cesare Prandelli jechali na Euro 2012 żegnani prośbami: tylko, żeby nie było wstydu. Na więcej nie liczymy.

Dostali misje samobójcze. Pierwszy o tym, że poprowadzi reprezentację, dowiedział się pod koniec kwietnia i od razu usłyszał, że jest selekcjonerem dla ubogich. Drugiemu drużynę rozbiła chciwość piłkarzy, którzy sześć lat po aferze korupcyjnej we Włoszech dalej trudnili się sprzedawaniem meczów i grą u bukmacherów.

– Nie, nie wzięliśmy Roya z powodów oszczędnościowych – zapewniał prezes angielskiej federacji David Bernstein na pierwszej konferencji prasowej, na której przedstawiał nowego selekcjonera.

To działo się 1 maja. Dzień później w Polsce Franciszek Smuda ogłaszał już listę piłkarzy, którzy pojadą na Euro, a Hodgson dopiero się rozglądał.

Dziennikarze pytali Bernsteina, dlaczego wybrał Hodgsona, bo od kiedy z posady zrezygnował Fabio Capello (pokłócił się z federacją o opaskę kapitana dla Johna Terry'ego), jedynym zbawcą Anglików miał być Harry Redknapp. Jednak Tottenham nie chciał go wypuścić przed końcem sezonu. Hodgsonowi skończyła się umowa z West Bromwich Albion i był do wzięcia od zaraz.

Tabloidy natychmiast zaczęły go wyśmiewać. Na zdjęciach porównywano go do wściekłej albo uśmiechniętej sowy. Hodgson nie wymawia „r", więc bulwarówka „The Sun" na okładce napisała „We'll see you in Ukwaine against Fwance".

Piłkarze nie powitali go wylewnie. Ucieszył się Jack Wilshere, ale on z powodu kontuzji nie miał szans jechać na Euro 2012. Potem wsparł Hodgsona Steven Gerrard. Reszta milczała, bo może nie chcieli, żeby przypomniano im wcześniejsze zachwyty na Redknappem.

Jakby tego było mało, Anglikom przytrafiła się plaga kontuzji. Ze składu wypadł obrońca Gary Cahill, a potem jeszcze Frank Lampard i Gareth Barry. Michael Carrick skreślił się sam, a z Rio Ferdinanda zrezygnował Hodgson. Jego brata obraził John Terry i dla obu nie znalazłoby się miejsce w drużynie.

W sukces nie wierzył chyba nawet prezes Bernstein. Wysiadając z samolotu w Krakowie powiedział, że przylecieli tutaj na dwa, trzy tygodnie. Dwa tygodnie minęły w środę.

Podobnie było z Prandellim. Przez pół roku przed turniejem martwił się, kto będzie strzelał bramki: Antonio Cassano leczył chore serce, Giuseppe Rossi zerwał więzadła w kolanie, a Mario Balotelli robił kolejne głupie rzeczy i prawie wyleciał ze składu z wilczym biletem.

Gdy te kłopoty Prandelli rozwiązał, przybiła go afera korupcyjna. Nie pomogło błogosławieństwo od Don Massimiliano na początek zgrupowania.

Policja z ośrodka w Coverciano zabrała obrońcę Domenico Criscito pod zarzutem ustawiania meczów, a kapitan Gianluigi Buffon znalazł się wśród podejrzanych o grę u bukmacherów.

Prandelli powiedział, że gdyby trzeba było się wycofać z turnieju, to nie będzie rozpaczał. Potem kontuzji doznał obrońca Andrea Barzagli, a rozbita drużyna przegrała trzy sparingi.

Jakby tego było mało obaj, Hodgson i Prandelli, w pierwszych meczach trafiali na najtrudniejszych grupowych rywali: Francję i Hiszpanię. Obaj te mecze zremisowali 1:1 i wlali w serca kibiców nadzieję.

Udało im się, bo mieli pomysł na drużynę i nie zawahali się go użyć. Okazało się, że u Hodgsona Steven Gerrard może być generałem, Scott Parker adiutantem, a bez Wayne'a Rooneya atak jest groźny. Hodgson wystawił topornego Jamesa Milnera kosztem Theo Walcotta. Bardziej pasował mu do taktyki i ten pomysł też się sprawdził. Ale gdy trzeba było odrabiać straty, Walcott wszedł na boisko.

Jeszcze bardziej ryzykował Prandelli. Zmienił ustawienie na trzech obrońców, a przed bramkarzem ustawił Daniele De Rossiego, którego ulubioną bronią są łokcie, a najsłabszą częścią ciała: głowa. Takiej taktyki nie przetestował w sparingu. Nic dziwnego, że poszedł na pielgrzymkę do kamedułów, gdy awansował do ćwierćfinału.

Włoscy kibice są zachwyceni grą swojej drużyny, a selekcjonera zaczęli wychwalać eksperci. Ciepłe słowa znalazł Giovanni Trapattoni, swoje dorzucił też Gianfranco Zola. – Prandelli miał odwagę zagrać nie po włosku. Jeśli będziemy grać, jak w trzech pierwszych meczach, to przeciwnicy będą mieć problemy – powiedział były reprezentant Włoch.

Pochwały wreszcie spłynęły też na Hodgsona. Anglicy czekają na, jak sami mówią, pierwsze od 1966 roku zwycięstwo nad potentatem poza Wembley. Dla równowagi dokuczają Fabio Capello, który porzucił ich tuż przed turniejem. Włoch wścieka się, bo gazety oskarżają go o podpowiadanie przed meczem Prandellemu.

Za poprzednim trenerem już nikt nie płacze, a Hodgson przestał być sową. Gdy pokazał się w czerwonym polo i ciemnych okularach, został okrzyknięty „latynoskim kochankiem".

Już wiedzą, że wrócą do kraju jako zwycięzcy, bo zrobili więcej niż ktokolwiek mógłby wymagać. Szli od zwątpienia, przez nadzieję, po euforię i zawdzięczają to sobie.

Roy Hodgson i Cesare Prandelli jechali na Euro 2012 żegnani prośbami: tylko, żeby nie było wstydu. Na więcej nie liczymy.

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!