Kilka tysięcy osób wsiadło na rower i przejechało w Powstańczej Masie śladami Poczty Polowej. Z kolei w podwórku zamkniętej na co dzień, walącej się kamienicy przy ul. Pańskiej odbyła się wzruszająca inscenizacja oparta na wspomnieniach osób, które przeżyły rzeź Woli w sierpniu 1944 r. Autentyzmu relacjom dodawała niesamowita sceneria domu z zabitymi oknami, oświetlonego tylko ustawionymi pod murem świeczkami.
Ze świadkami tragicznej historii Woli można było spotkać się też w niedzielę w namiocie Instytutu Pamięci Narodowej, który zorganizował spotkanie historyczne na skwerze u zbiegu ul. Górczewskiej i al. Prymasa Tysiąclecia.
Nawet we Wrocławiu w ten weekend wspominano Powstanie Warszawskie. Dzięki Inicjatywie Historycznej i grupom rekonstrukcyjnym tysiące wrocławian obejrzały odtworzone w plenerze sceny walk na Śródmieściu oraz pacyfikacji ludności cywilnej na Ochocie przez brygady RONA. – W Warszawie miasto w ostatnich latach niechętnie wspiera rekonstrukcje historyczne, więc zapraszamy do Wrocławia. Tu też pamiętamy o powstańcach – mówi Dominika Arendt-Wittchen z Inicjatywy Historycznej.
Jakie zatem były tegoroczne obchody? – Na pewno chwilami przykre dla powstańców – przyznaje prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
– Ale jednak jest tyle różnych form oddania hołdu, że każdy mógł znaleźć tę odpowiednią dla siebie.
Na placu Krasińskich podczas Apelu Poległych było w tym roku chyba najmniej osób w ciągu ostatnich ośmiu lat. To samo przy pomniku Podziemnego Państwa Polskiego przy Wiejskiej. Za to w czasie, gdy grupka kibiców ryczała na Kopcu Powstańczym „Precz z komuną", na placu Piłsudskiego blisko 20 tys. osób śpiewało powstańcze piosenki. – Dla mnie to spotkanie na pl. Piłsudskiego stało się najpiękniejszym punktem obchodów. Tu się czuje atmosferę autentycznej, niewymuszonej wspólnoty. Bez zadęcia, bez politycznych przemówień i kontekstów, ludzie przychodzą tylko po to, by zaśpiewać razem „Warszawiankę", „Marsz Mokotowa" czy wzruszającą „Pieśń o Matce" – mówi nam Anna Kamieńczak, która z grupą znajomych od czterech lat przychodzi na „Nie-zakazane piosenki". – To śpiewanie rzeczywiście wyrosło na centralny punkt obchodów. W tym roku chyba padł rekord frekwencji – przyznaje dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.