Rio Ferdinand: człowiek, który nie wie co to cisza i spokój

Na herolda jakiejkolwiek słusznej sprawy nadaje się średnio, bo zamieszanie to jego specjalność, a rozwaga dopada go rzadko

Publikacja: 27.10.2012 01:01

Rio Ferdinand (z lewej)

Rio Ferdinand (z lewej)

Foto: AFP

Rio Ferdinand nie włożył tydzień temu koszulki "Kick it out". Rozgrzewał się w czerwonym trykocie Manchesteru United nie dlatego, żeby się nie zgadzał z hasłami. Wprost przeciwnie, jest czarnoskóry i wreszcie chciałby skończyć z rasizmem na stadionach.

Ale Rio miał pretensje, że organizacja robi za mało w tej kwestii i wiedział, że w tym wypadku jego protest będzie wymowniejszy, niż gdyby włożył na siebie nawet dwie koszulki. Znów narobił hałasu, ale dobrze, że tym razem chociaż w słusznej sprawie.

Przecież niedawno zapadł wyrok w sprawie Johna Terry'ego, który dostał cztery mecze dyskwalifikacji za nazwanie jego brata Antona "p... czarną p...". Rio przez aferę nie pojechał na mistrzostwa Europy, bo selekcjoner Roy Hodgson wolał wziąć obrażającego niż brata obrażanego, a potem jeszcze kibicom w metrze zapowiadał, że Ferdinanda do kadry na najbliższe mecze eliminacji mundialu 2014 nie weźmie.

Ferdinand stał się trybunem walki z rasizmem na angielskich boiskach i jego protest zaczął żyć własnym życiem. Nagle pojawiła się informacja, że chce powołać nową organizację: Federację Czarnoskórych Piłkarzy. Media to podchwyciły i okazało się, że Ferdinand ma siłę oddziaływania, której może sam się przestraszył.

Zaczął zaprzeczać: "Ludzie nie wierzcie we wszystko, co przeczytacie", ale niemal równolegle Peter Herbert, przewodniczący Towarzystwa Czarnoskórych Prawników w Wielkiej Brytanii, powiedział, że rozmowy się toczą. Może Ferdinand nie jest jego inicjatorem, ale chcąc nie chcąc, może stać się jego twarzą. Wystarczyło, że nie włożył koszulki i choć nie był jedynym, bo zrobili tak też m.in. JoLeon Lescott i Victor Anichebe, to o nim było najgłośniej.

Alex Ferguson się wściekł, powiedział, że czuje się zażenowany tym, co zrobił Rio, i z nim pogada, ale ten jeden raz, jeśli piłkarza ukarze, to niesłusznie. Bo Ferdinand ma sporo gorszych rzeczy za uszami i na jakiekolwiek sztandary nadaje się średnio.

Nawet na symbol walki z rasizmem, chociaż jest czarnoskóry. Akurat w tej sprawie prezentuje moralność Kalego: jeśli on kogoś obrazi to dobrze, a jeśli uderzą w jego rodzinę, to podnosi krzyk. Tak jak wtedy, gdy śmiał się na Twitterze z komentarza obrażającego Ashleya Cole'a.

Piłkarz Chelsea zeznał przed sądem, że Terry nic złego Antonowi Ferdinandowi nie powiedział, więc ktoś napisał, że jest „lodem w polewie czekoladowej" – tylko z zewnątrz czarny, a w środku biały. Rio się z tego komentarza zaśmiał na Twitterze, więc dostał 45 tysięcy funtów kary.

Poprawność polityczna to nie jest mocna strona Rio Ferdinanda. Kilka lat wcześniej o mało nie podpadł na serio homoseksualistom.

Prowadzący audycję zapytał go, z którym piłkarzem MU wolałby się spotykać (gdyby musiał): Alanem Smithem czy Paulem Scholesem? Ferdinand próbował się wywinąć od odpowiedzi, mówiąc, że obaj są dla niego za starzy, a gdy Chris Moyles postanowił drążyć temat i zadeklarował, że on wolałby Smitha, wypalił: „jesteś pedałem".

Gdy inni goście zaczęli się oburzać, Ferdinand natychmiast się zreflektował: „przepraszam, przepraszam, przepraszam, nie jestem homofobem". Miał szczęście, że Moyles całą sprawę obrócił w żart.

Żona też nie miała z nim łatwego życia. Mieli już trójkę dzieci, gdy w 2010 roku próbował zablokować sądownie artykuły w „Sunday Mirror" o jego 13-letnim romansie z Carly Storey. Znał się z nią bardzo dobrze od dawna, gdy zaczął się spotykać z Rebeccą Ellison, i nie zerwał znajomości, nawet gdy się przyszłej żonie oświadczył.

Na procesie dobrze nie wyszedł, bo przed sądem okazało się, że oprócz pani Storey miał jeszcze dziewięć innych kochanek, a „Sunday Mirror" i tak opublikował, co chciał. Przy okazji Storey nazwała go hipokrytą, którego zepsuły sława i pieniądze. Nie wiadomo, co mówiły o nim inne kobiety, z którymi zdradzał żonę, ani co on sam im opowiadał, bo milczał na ten temat.

Nie wspomniał też o tym w autobiografii „Rio: Moja historia", ale z tą chciwością, o której mówiła pani Storey to chyba jednak prawda, bo jako jednemu z nielicznych sportowców-pisarzy udało mu się wyszarpać zaliczkę w wysokości miliona funtów.

Obszernie opisał za to w książce pewien rasistowski incydent, którego był świadkiem jako gracz reprezentacji U-21. Nie chciał powiedzieć, kto wyzywał jego kolegę od „czarnuchów", bo nie miał na to dowodów, ale zaręczał, że nazwisko wszystkich by zszokowało. To pewnie dlatego angażował się od dawna w różne inicjatywy antyrasistowskie, takie jak „Wstań i Mów". Zawsze jednak dobre inicjatywy przeplatał głupimi wpadkami, po których można było mieć wątpliwości co do jego kontaktów z logiką.

O wpadce antydopingowej w 2003 roku szkoda nawet wspominać, zwłaszcza o tłumaczeniu, które zaserwował. Podobno był tak zaabsorbowany przeprowadzką, że zapomniał zgłosić się na testy i zamiast tego pojechał na zakupy. Komisja Dyscyplinarna FA nie była wyrozumiała i skazała go na osiem miesięcy dyskwalifikacji, przez co nie pojechał na Euro 2004. Dodatkowo musiał zapłacić 50 tys. funtów kary.

Myślenie wyłącza też, gdy wsiada za kierownicę samochodu, a że stać go na najszybsze, to często wpada w kłopoty. W 1997 roku zabrano mu prawo jazdy za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Przez kilka lat był spokojny (albo udawało mu się uniknąć kar), ale później zaczął szarżować. Policja go łapała, wlepiała mandaty, a Rio dalej się rozpędzał.

W 2008 roku wydawało się, że dojrzał i wystąpił nawet w filmie ostrzegającym młodzież z jego rodzinnego Peckham przed złym towarzystwem. Ale łatwiej wyciągnąć Rio z kłopotów, niż talent do kłopotów z Rio. We wrześniu tego roku stracił znowu prawo jazdy za trzykrotne przekroczenie prędkości w ciągu pięciu tygodni.

I tak ciągle: w górę i w dół. Raz coś głupiego, a za chwilę Rio wiedzie na barykady. W niedzielę Manchester United gra z Chelsea i Rio już zapowiedział, że może Terry'emu podać rękę. Pogodzić się chce też Ashley Cole. Trzech takich dżentelmenów w jednym miejscu – może być wzruszająco.

Rio Ferdinand nie włożył tydzień temu koszulki "Kick it out". Rozgrzewał się w czerwonym trykocie Manchesteru United nie dlatego, żeby się nie zgadzał z hasłami. Wprost przeciwnie, jest czarnoskóry i wreszcie chciałby skończyć z rasizmem na stadionach.

Ale Rio miał pretensje, że organizacja robi za mało w tej kwestii i wiedział, że w tym wypadku jego protest będzie wymowniejszy, niż gdyby włożył na siebie nawet dwie koszulki. Znów narobił hałasu, ale dobrze, że tym razem chociaż w słusznej sprawie.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił