Na malutką Strefę Gazy, zamieszkaną przez półtora miliona Palestyńczyków, znowu spogląda z niepokojem pół świata. To tu, na skrawku ziemi, który pokonuje się pieszo dwie godziny wszerz i pół dnia wzdłuż, może się zacząć wojna, absorbująca najważniejszych globalnych graczy.
Z Iranem w tle
Od kilku dni Palestyńczycy z Gazy i Izraelczycy wymieniają ciosy. W kierunku Izraela poleciały setki rakiet (według oficjalnych danych izraelskich – ponad 300). Izraelskie lotnictwo przeprowadziło w odwecie intensywne naloty, tylko w nocy z czwartku na piątek atakując 150 celów – wyrzutnie rakiet, magazyny z bronią i centra dowodzenia rządzącego w Strefie Hamasu (to również oficjalne dane izraelskie). Najgroźniej zabrzmiała informacja o mobilizacji 30 tysięcy izraelskich rezerwistów. Jak zapowiedź wkroczenia Izraelczyków do Strefy Gazy. Znany izraelski politolog prof. Szmuel Sandler mówi jednak „Rz", że atak wojsk lądowych to mało prawdopodobna opcja. Bo swój cel, czyli unieszkodliwienie odpalających rakiety i ukrywających się wśród cywilów bojowników, może osiągnąć, nie wkraczając do gęsto zabudowanej Strefy.
Nowością jest intensywność palestyńskiego ostrzału. I, co jeszcze ważniejsze, zasięg rakiet. Niektóre doleciały na przedmieścia Tel Awiwu (15 km od centrum), inne przeleciały obok i wpadły do morza.
Do ostrzału zostały wykorzystane rakiety Fadżr-5, wyprodukowane przez największego wroga Izraela – Iran. I mające zasięg 75 km (wystrzelone z północnej części Strefy obejmują cały Tel Awiw). Do wystrzelenia fadżrów przyznała się konkurencyjna wobec Hamasu w Gazie również radykalna organizacja, Islamski Dżihad. A cieszył się z tego lider innej wrogiej Izraelowi organizacji – Hezbollahu, działającego w Libanie. – To wydarzenie wielkiej wagi w historii walki między ruchem oporu a izraelskim wrogiem. To zaskoczyło nawet izraelski wywiad – mówił Hasan Nasrallah, cytowany przez libańską prasę.
Pojawienie się irańskich rakiet w okolicy Tel Awiwu skłania niektórych do spekulacji, że obecne wydarzenia to próba przed prawdziwym konfliktem izraelsko-irańskim. Moskiewska rządowa „Rossijska Gazieta" napisała, że to preludium do ataku na Iran.