Syryjskiego dyktatora odwiedzili parę tygodni temu rosyjscy wysłannicy. Był ponoć w bardzo złym nastroju, jak człowiek, który szykuje się na śmierć – jeżeli nie z rąk opozycji, to od kuli najbliższych współpracowników – tak jak on z uprzywilejowanej dotychczas mniejszości religijnej alawitów – którzy nie pozwolą mu uciec.
W pułapce
– Baszar Asad jest w pułapce, dla tych, co trwają wokół niego, jest symbolem systemu. Nie można go wypuścić, nawet gdyby tego chciał, ale on nie zamierza szukać azylu – mówi „Rz" znawca rosyjskiej dyplomacji Fiodor Łukjanow.
– Wiadomo, że jeżeli Baszar Asad opuści Damaszek, to oznacza to koniec systemu. Jeżeli zdecydowałby się na ucieczkę i nawet dotarłby na lotnisko, to jak mieliby się tam zachować pułkownicy alawici? Czy mogliby mu pozwolić wsiąść do samolotu, wiedząc, że oznacza to ich koniec? Nie – dodaje w rozmowie z „Rz" Robert Fisk, znany bliskowschodni korespondent brytyjskiego dziennika „The Independent", odwiedzający Syrię od kilkudziesięciu lat.
Część ekspertów wieszczy, że wojna domowa w Syrii niedługo się skończy upadkiem dyktatora. Uważa tak również szef Ligi Arabskiej Nabil al Arabi. Do takich twierdzeń skłaniają nagłaśniane w mediach zagranicznych sukcesy militarne opozycji. Wczoraj rebelianci ogłosili, że zdobyli bazę wojskową pod Aleppo i kontrolują już znaczną część terytorium między tą północną metropolią a turecką granicą. Rebelianci wybrali też zjednoczone dowództwo wojskowe, w którym nie znaleźli się jednak przedstawiciele oddziałów radykalnych islamistów, a to one odnoszą najwięcej sukcesów (zdobyły wspomnianą bazę pod Aleppo). Dowództwo ma współpracować z polityczną koalicją opozycyjną, która zawiązała się w zeszłym miesiącu na spotkaniu w Katarze. Coraz silniejsi powstańcy sugerują, że szykują się do ataku na centrum stolicy. Na przedmieściach, między innymi wokół lotniska międzynarodowego, które jest zamknięte, intensywne walki toczą się od kilku dni.
Robert Fisk jest sceptyczny: – Opozycja była w okolicach Damaszku od dawna. Atakowała przecież nawet w centrum stolicy. Gdy kilka miesięcy temu rozmawiałem z szefem dyplomacji, to mury ministerstwa drżały od ostrzału moździerzowego – podkreśla.