A. P.:
To jest zwyczajne złodziejstwo!
Ja się na to nie zgadzam. Ale nie mam wyjścia. Państwo za mnie zdecydowało.
A. P.:
Moim zdaniem to jest wyciąganie pieniędzy od nas i okradanie. Nie potrafię tego inaczej nazwać. Co z tym zrobić?
W. P.:
Co cesarskie cesarzowi, co boskie Bogu. Sprawy życia należą do spraw boskich i jeszcze raz powtórzę: katolik nie może tu dyskutować. To nie jest do dyskusji. Ja teraz pracuję nad tym, by lekarze katoliccy wydali deklarację w tej sprawie.
Wielu katolików zdecydowało się jednak na pozaustrojowe zapłodnienie, bo po prostu chcą mieć dzieci.
W. P.:
Z punktu widzenia biologii in vitro jest zamachem na jakość człowieka. Kobieta ma komórki jajowe od momentu zaistnienia, czyli od zapłodnienia. Gotowe, zdeponowane. I tylko prawa natury decydują, która z tych komórek w 14. roku życia dziewczynki dojrzeje. Nikt nie wie. Wie ten, który to stworzył, czyli Stwórca. Mężczyzna produkuje tysiąc plemników. I w naturze odbywa się naturalna selekcja – bo ciało ludzkie podlega przecież zasadom natury tak jak np. las. Normalnie w naturze najzdrowszy i najzdolniejszy plemnik dojdzie do komórki. Wygrywa najlepszy. A w in vitro jest tak, że najpierw siłą, samogwałtem wymusza się od faceta plemniki, potem strzykawką bierze się te plemniki nie wiadomo z jakimi genami i wszczepia do komórki jajowej. Aby te komórki uzyskać faszeruje się kobietę hormonami, rozbija się jej cały układ hormonalny, genetyczny. I tu się jawi zabijanie dzieci.
Naprawdę nie ma żadnego argumentu za in vitro?
W. P.:
Dla człowieka rozumnego nie ma. Rozum nakazuje nam wybierać rzeczy dobre, a tu wybieramy rzeczy złe. Niszczy się kobietę, ryzykuje, że dziecko będzie kalekie i niszczy się godność mężczyzny, którego zmusza się do samogwałtu. Kobietę zaś traktuje się jak krowę. Jak tu można mówić o jakiś prawach...
A. P.:
I jeszcze ktoś na tym zarabia.
Zostawmy in vitro. W ostatnich latach pojawiła się filozofia gender. Samookreślenie tożsamości płciowej. Badał ją pan?
A. P.:
Nie mam czasu na bzdury. Ludzie powymyślali wiele głupstw. Człowiek rodzi się kobietą lub mężczyzną. Są ludzie, którzy mają anomalie. Ale nie można nikomu wmawiać, że mogą wybierać płeć. To jest niedorzeczne.
Państwo przez całe lata byliście przyjaciółmi Jana Pawła II. Właściwie byliście jego rodziną. Patrzyliście na niego, jak prowadził najpierw Kościół krakowski, a potem powszechny. Spróbujmy dokonać jakiejś refleksji o Kościele Karola Wojtyły i tym dzisiejszym.
W. P.:
Kościół zawsze jest taki sam i bramy piekielne go nie przemogą. My o księdzu, biskupie czy kardynale mamy wiedzieć jedno: mają dać nam rozgrzeszenie. Bez tego nie pójdziemy przecież do nieba. Bezgrzeszna była tylko Matka Boska. A to jakimi są ludźmi jest sprawą drugorzędną. Nie są święci? Nikt nie jest święty od razu. Świętość zdobywa się przez całe życie. Może ci księża, którzy cię dziś otaczają będą święci. Ale my mamy wiedzieć, że bez kapłana, bez rozgrzeszenia nie będzie zbawienia. To jest moje zdanie o Kościele. Narzędzie Boga do zbawienia człowieka.
A. P.:
Kościół jako instytucja się zmienia. Otwiera się. Dobre zmiany zapoczątkował II Sobór Watykański. Cały styl Jana Pawła miał korzenie w soborze.
Często się mówi, że Kościół jest w kryzysie.
A. P.:
Nie wiem, czy tak jest. Ale powiem coś, co już kiedyś mówiłem: był czas, gdy tylko papież nie był arianinem. Kościół to przeżył, bo tak jak na początku powiedziała moja żona: „bramy piekielne go nie przemogą".
Pan profesor mówi, że otacza nas „cywilizacja śmierci". Idziemy z nią ręka w rękę. Co zrobić, by się zatrzymać? W jaki sposób pokazywać ludziom dobro?
A. P.:
To nie moje określenie, lecz Jana Pawła II.
W. P.:
Tylko w jeden sposób można przekazać dobro: trzeba dawać świadectwo. Pokazywać, że można żyć inaczej niż otaczający nas zmaterializowany świat. Nic więcej.
Dobrze. Wielu ludzi próbuje. Spadają na nas obelgi, wytykają nas palcami i czasem po prostu się nie chce iść drogą dobra.
A.P.:
To jest normalne. Przecież Chrystus mówił: „mnie odrzucili, będą prześladować także was".
W. P.:
Ale zło to nie jest norma ludzkości. Źli ludzie to margines społeczeństwa, który jest widoczny, bo jest wystawiony na pierwszą linię bojową, a wcale nie stanowi o całym narodzie. Jest cały szereg ludzi mądrych, dobrych, świętych, którzy żyją z tą myślą, tylko nie mają przebicia do środków masowego przekazu. Przecież nie jest prawdą o narodzie to, że wśród nas są sami zabójcy, którzy mordują dzieci i tylko się rozwodzą. To nieprawda.
Wspomina pani o środkach masowego przekazu. Ludzie oczekują od nas sensacji. Chcą plotek.
W. P.:
Nieprawda. Trzeba pokazywać całą prawdę o człowieku, a równocześnie pokazywać jego piękno. Proszę zauważyć, że Karol Wojtyła nie chciał mówić o grzechach, tylko pokazywał młodzieży piękną miłość. Przestańcie się czepiać zbrodni – pokażcie jakie jest życie bez zbrodni. Pokażcie wartości: wielodzietną rodzinę, szczęśliwą. Ludzi, którzy nie obnażają swego ciała, tylko je szanują. Dawać świadectwo prawdzie i pięknie, a nie ciągle grzebać się w grzechach.
Dla dużej części społeczeństwa wielodzietni to patologia, alkoholizm, itp.
A. P.
: Głupotą jest takie myślenie.
W.P.
: Patologiczna rodzina może być nawet z jednym dzieckiem. To inne kryteria. Może być tak, że mężczyzna gwałci żonę, zmusza ją i ona rodzi co roku. To kwestia motywacji i sposobu postępowania. Natomiast nie chodzi o to jaka jest ta rodzina, tylko jak żyje i do czego dąży. Małżeństwo katolickie ma być drogą do nieba.
Państwo na tej drodze jesteście już bardzo długo. Udało wam się przeżyć ze sobą 65 lat.
W.P.:
Nie udało! Co to znaczy udało? My jesteśmy ze sobą 65 lat. Pracujemy ze sobą całe lata. Gdybyśmy nic nie robili, to małżeństwo rozleciałoby się. W małżeństwie potrzeba wspólnej pracy, szacunku, troski o drugiego człowieka.
Na czym polega ta praca?
W.P.:
Nad tym, żeby pan się nie złościł na swoją żonę. Żeby pan jej nie okłamywał, nie kradł, żeby kochał dzieci. To jest kwestia dobrych czynów. Jakość czynów przechodzi na sprawcę – taki człowiek się staje, jakie są jego czyny.
Panie profesorze, nigdy się pan na żonę nie zdenerwował?
A. P.:
To nie o to chodzi, by nie było napięć. Napięcia mogą być twórcze, mogą być motorem do rozwoju. To jest kwestia postawy człowieka. Wydaje mi się, że małżeństwo jest bardzo trudnym powołaniem, w którym też pomagają inni ludzie. A przed wszystkim Bóg pomaga. Oczywiście, jeśli człowiek zechce się do niego zwrócić o pomoc.
A które powołanie jest trudniejsze: małżeństwo czy kapłaństwo?
W. P.:
To zależy od tego, który dostał powołanie. Nie da się tego porównać. Ale na pewno musi być totalne. Zarówno do małżeństwa, jak i do kapłaństwa. Trzeba się poświęcić bez reszty. Zaangażowanie potwierdza wymiar tego, co się otrzymuje.
A. P.:
Ja myślę, że szczęśliwy jest ten, który wcześnie w młodości zrozumie, że pełna walka o świętość to jest szczęście. Oczywiście, ludzie dochodzą do tego także w późnym wieku – wtedy jest trudniej.
W.P.:
Ale to dochodzenie to jest rola wychowawcza. Polecam encyklikę Jana Pawła II na ten temat: „Pedagogika świętości". W ogóle czytajcie Jana Pawła II i będziecie wiedzieli wszystko.
Dr Wanda Półtawska
– doktor nauk medycznych oraz specjalista w dziedzinie psychiatrii, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej, harcerka, działaczka pro-life. Podczas II wojny światowej więziona w niemieckim obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Bliska przyjaciółka Jana Pawła II.
Prof. Andrzej Półtawski
– filozof – teoretyk poznania, uczeń Romana Ingardena. Wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim i ATK w Warszawie. Jest członkiem Papieskiej Rady Rodziny. Redagował teksty Jana Pawła II.