Więcej o wyprawie Tybet 2013 i poprzednie odcinki relacji
16 sierpnia 2013, Mazar
stan licznika: 13 211 km
Drogę przez Ladakh - z powodu perturbacji wysokościowych, które przestraszyły niektórych z nas, gdy jechaliśmy tędy poprzednio – zaplanowaliśmy starannie. Przygotowaliśmy nawet zapas kilku godzin na mozolne kontrole policyjne i wojskowe. Na każdym poście musieliśmy zbierać się w konwój (co nie jest łatwe w gronie zatwardziałych indywidualistów), nasz przewodnik bawił się plikiem papierów i opieczętowanych zezwoleń, a kontrolujący cierpliwie przyglądali się naszym paszportom i wnętrzom naszych pojazdów.
Pomijając kilkudziesięciokilometrowe płaskowyże, cała dzisiejsza trasa polegała na mozolnym wspinaniu się na przełęcze przewyższające 5000 m npm, a potem na zjazdach półtora tysiąca w dół. Pokonywanie takich gór, to przyjemność i emocje dla kierowców. Pasażer może tylko zapierać się nogami o podłogę i rękami o sufit. Wrażliwsi zamykają też oczy. Szosa Xinjiang-Tibet Highway jest wprawdzie utrzymana przyzwoicie jak na wysokogórskie warunki, ale jej „przejezdność” dopasowana jest do wymagań wojskowych pojazdów stacjonujących tu jednostek, a nie turystyki. Dziury, podmycia, osuwiska i niekończące się objazdy wądołami. Mało tego, spotkania z wojskowymi konwojami do przyjemnych też nie należą, bo ogólnie wiadomo, że mundur daje kierowcom przewagę nad cywilami. Chwilami musieliśmy nie tyle ustępować domniemanego pierwszeństwa, co uciekać na pobocze. A gdy nie było pobocza, uciekać gdziekolwiek.