Europa zamarła w oczekiwaniu na wyniki wyborów w Niemczech i nic się nie dzieje w sprawach ratowania wspólnej waluty, reform UE i wielu innych sprawach. Czy z tej ciszy nie wynika jeden wniosek, że Niemcy odgrywają kierowniczą rolę w Europie, nawet jeżeli przyjąć za dobrą monetę zapewnienia, że Berlin nie ma zamiarów stać się hegemonem na naszym kontynencie?
Nie mamy takiego zamiaru i nie można także mówić o niemieckiej hegemonii. Minister Radosław Sikorski ujął sprawę słusznie, mówiąc o przywództwie Niemiec jako formy odpowiedzialności w czasach kryzysu. Hegemonia to narzucanie gotowych rozwiązań. Merkel działa inaczej. Uniemożliwia przyjęcie określonych rozwiązań w wielu sprawach, które uznaje za niekorzystne nie tyle dla Niemiec, ile dla dalszego kursu przezwyciężania skutków kryzysu wspólnej waluty.
W przeciwieństwie do CDU/CSU socjaldemokraci nie wykluczają uwspólnotowienia długów państw zagrożonych, co utrudni ewentualną współpracę.
Opowiadamy się za uwspólnotowieniem części tzw. starych długów, co zresztą postuluje wielu ekonomistów. W przypadku Grecji oznaczać to będzie, że zobowiązania tego kraju pozostaną, lecz ich spłata odbywać się powinna na nowych warunkach. Odrzucamy przy tym wszelkie pomysły prezentowane przez eurosceptyczne ugrupowanie Alternatywa dla Niemiec. To, co postuluje ta partia, jest sprzeczne z konstytucją. To tak, jakby żądać wprowadzenia w Niemczech kary śmierci.