Rząd ograniczony

Ojcowie założyciele USA stworzyli system, którego celem było napuszczanie na siebie jednych rządzących przeciw drugim, tak by mogli się wzajemnie szachować – pisze politolog, szef agencji Stratfor.

Publikacja: 22.10.2013 02:54

Rząd ograniczony

Foto: Stratfor

Red

"Zamknięcie rządu" w Waszyngtonie

spowodowało zagrożenie, że Stany Zjednoczone przestaną spłacać swoje zobowiązania. Kongres nie był w stanie rozwiązać tego problemu, a prezydent Barack Obama był równie zawzięty co jego przeciwnicy w parlamencie.

Angielska wersja tekstu na stratfor.com

Do pewnego stopnia amerykański system polityczny funkcjonuje zgodnie z intencjami ojców założycieli, którzy wcale nie chcieli, by politykom było w nim wygodnie. Gdy jednak projektowali podstawy ustroju, zapewne nie przewidywali, że Amerykanie będą w stanie aż tak bardzo sami siebie ubezwłasnowolnić.

Mało i wolno

Dążenie do nieefektywności wydaje się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Ale w szaleństwie ojców założycieli była metoda i najpierw powinniśmy rozważyć ich motywy, zanim dopasujemy je do obecnego dylematu trapiącego Washington.

Ojcowie założyciele nie chcieli skutecznego rządu. Bali się tyranii i stworzyli system, który utrudniał rządzenie. Władza została rozproszona pomiędzy legislatury stanowe i agendy federalne, z których każda ma swoje prawa i przywileje. Nawet centralny parlament został podzielony na dwie izby. Rząd miał robić mało i wolno.

Obawa ojców założycieli była czytelna: ludzie ze swej natury są wyrachowani i podatni na korupcję. Pierwszym celem systemu powinno być więc napuszczanie na siebie jednych rządzących przeciw drugim, tak by mogli się wzajemnie szachować. Poza sytuacjami wyjątkowymi lub przypadkami powszechnej zgody założyciele lubili to, co dzisiaj nazywamy patem.

Jednocześnie nasi przodkowie wierzyli w rząd. Amerykańska konstytucja to gotowy przepis na nieefektywność, ale jej preambuła zawiera same szczytne cele: jedność, sprawiedliwość, ład wewnętrzny, obronność, ogólny dostatek i wolność. Choć więc bali się rządu, widzieli w nim jednocześnie narzędzie do realizacji swoich ambitnych celów – mimo że nigdy nie zostały one w pełni zdefiniowane.

Jerzy Waszyngton rozumiał, że społeczeństwo nie będzie chciało spłacać swoich długów, a rządowi federalnemu może zabraknąć determinacji, by nałożyć w tym celu na ludzi dodatkowe podatki. Podkreślał wagę wywiązywania się ze swoich zobowiązań finansowych i ostrzegał przed nierozsądnym zadłużaniem się.

Moralista Waszyngton

Waszyngton rozumiał jednak również, że są przypadki, w których zadłużanie się jest nieuniknione. Uważał kredyt publiczny za kluczowy i w związku z tym za taki, który powinien być wykorzystywany oszczędnie – szczególnie w przypadku wojny – a potem szybko spłacany. To nie jest techniczny argument dla tych, którzy w długu upatrują narzędzie do zarządzania gospodarką. To argument natury moralnej zbudowany wokół cnoty roztropności.

Oczywiście Waszyngton przeprowadzał swój wywód w czasach, kiedy amerykański dolar nie był walutą rezerwową świata i kiedy nie było Banku Rezerwy Federalnej, zdolnego do drukowania pieniędzy na życzenie. W tamtych czasach Stany Zjednoczone zapożyczały się w złocie i srebrze i w ten sam sposób spłacały swoje zobowiązania. W technicznym sensie zarówno znaczenie, jak i wykorzystanie długu się zmieniło. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia można dowodzić, że poglądy Waszyngtona nie mają dziś już zastosowania.

Ale Waszyngton był moralistą, a nie ekonomistą. Z perspektywy ojców założycieli dług nie był tylko kwestią techniczną, lecz moralną. To, co się pożyczyło, należy oddać. Złagodzenie zadłużenia może wzmocnić gospodarkę, ale ojcowie założyciele odpowiedzieliby, że pomyślność państwa nie zależy tylko od wzrostu gospodarczego. Liczą się również konsekwencje moralne.

Strach przed fanatyzmem

W konsekwencji sądzę, że założyciele zakwestionowaliby roztropność obecnej polityki zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Zapytaliby, czy konieczne jest podejmowanie takich zobowiązań i jak mają one zostać spłacone. Zakwestionowaliby również tezę, że wzrost gospodarczy napędzany długiem rzeczywiście wzmacnia państwo.

Tak czy inaczej myślę, że byliby przerażeni poziomem zadłużenia USA, niekoniecznie z powodu jego skutków gospodarczych, ale szkód dla charakteru narodowego. Ponieważ jednak byli ludźmi umiarkowanymi, nie żądaliby natychmiastowego rozwiązania problemu. Nie domagaliby się również rozwiązania, które osłabia władzę.

Jeżeli chodzi o federalną służbę zdrowia, to myślę, że baliby się powierzyć tak ważną usługę podmiotowi, któremu instynktownie nie ufali – czyli rządowi. Ale też fanatycznie by się temu nie przeciwstawiali. Federalny system ochrony zdrowia mógłby ich napawać lękiem, ale z pewnością jeszcze bardziej baliby się fanatyzmu.  Pytanie o niewypłacalność byłoby dużo prostsze. Byliby zniesmaczeni wszelką zwłoką w spłacie zobowiązań, chyba że byłaby ona absolutnie niemożliwa. Uznaliby niewypłacalność na własne życzenie – bez względu na nierozsądność zaciągniętych zobowiązań, reformę służby zdrowia czy jakikolwiek inny powód – za coś, czego człowiek umiarkowany w ogóle nie powinien rozważać, nie mówiąc już o wdrażaniu w życie.

Można z powodzeniem dowodzić, że nic z tego, w co wierzyli ojcowie założyciele, nie wpływa realnie na obecną sytuację. To dyskusja, którą racjonalni i rozsądni ludzie powinni prowadzić bez podnoszenia głosu albo podejrzewania swoich oponentów o złą wolę. Jednak w mojej opinii powinniśmy pamiętać, że nasze polityczne, a nawet prywatne życie, zostało ukształtowane przez system, a zatem i jego twórców. Koncepcja ograniczonego rządu, rozdział pomiędzy tym, co publiczne, a co prywatne, prawa i zobowiązania – wszystko to jest dziełem ojców założycieli.

Mierzyć ich miarą

Wielkie nadzieje zawarte w preambule konstytucji i moralne zalety potrzebne do nawigowania państwową nawą nadal mają zasadnicze znaczenie. Choć moralne zalety rządzących zawsze były problemem. Jerzy Waszyngton był wyjątkowy, ale partie polityczne już u zarania Ameryki walczyły ze sobą bezlitośnie. Wiceprezydent Aaron Burr zastrzelił nawet w pojedynku Alexandra Hamiltona, sekretarza skarbu w gabinecie Waszyngtona. Republika umysłu zawsze przerastała swój realny odpowiednik. Gdy jednak przychodzi chwila taka jak ta, warto się zastanowić, co powiedzieliby ojcowie założyciele, i mierzyć się ich miarą.

"Zamknięcie rządu" w Waszyngtonie

spowodowało zagrożenie, że Stany Zjednoczone przestaną spłacać swoje zobowiązania. Kongres nie był w stanie rozwiązać tego problemu, a prezydent Barack Obama był równie zawzięty co jego przeciwnicy w parlamencie.

Pozostało 96% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!