Rz: W środę w Sejmie pierwsze czytanie projektu ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. W przyszłym roku urzędy pracy czeka gruntowna reforma.
Lech Antkowiak, wicedyrektor warszawskiego Urzędu Pracy:
To nie jest reforma. Jeżeli zamiast 12 proc. będziemy mogli przy pomocy ustawowych instrumentów rynku pracy pomagać co najmniej 50 proc. bezrobotnych, będzie można mówić o reformie. By tak się stało, polskimi bezrobotnymi ze względu na strukturę bezrobocia musi zajmować się więcej specjalistów, a środki na aktywną politykę rynku pracy muszą być co najmniej dwukrotnie większe.
Nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia to krok we właściwym kierunku. Wprowadzenie silniejszych elementów motywacyjnych jest bardzo potrzebne, ale to jeszcze nie jest reforma systemu. Zasługą wiceministra pracy Jacka Męciny jest to, że mimo dużego oporu tę garść zmian przeforsował i doprowadził pod obrady Sejmu.
Kluczowym pytaniem jest to, czy dwóm milionom bezrobotnych jesteśmy w stanie zadedykować odpowiednią ilość sił ludzkich i środków finansowych, aby tę armię bezrobotnych przekształcić w armię pracujących.