Słychać głosy, że Sewastopol na Krymie należy do Rosji mocą stalinowskiego dekretu z 1948 roku, bo nie został darowany Ukrainie razem z resztą Krymu w 1954 roku. Teraz jest to jeden ?z argumentów krymskich separatystów za odłączeniem półwyspu od Ukrainy i przyłączeniem do Rosji. ?Czy rzeczywiście to mocny argument?
Genowefa Grabowska: ?To nadużycie w interpretacji. Sewastopol rzeczywiście miał szczególny status, co przejawiało się m.in. tym, że był miastem zamkniętym, niedostępnym dla zwykłych mieszkańców ZSRR, podobnie zresztą jak np. Kaliningrad. Jednak w 1991 roku stał się częścią terytorium niepodległej Ukrainy. Doszukiwanie się niespójności w radzieckich dekretach sprzed lat, by usprawiedliwić secesję tego miasta i całego Krymu, to gruba przesada.
A jak ocenić w świetle prawa międzynarodowego decyzje krymskiego lokalnego parlamentu w sprawie referendum o przynależności terytorialnej Krymu?
W zasadzie narody mają prawo do samostanowienia. Gdy jednak jakaś grupa osób zgromadzonych na części danego państwa zmierza do odłączenia się od tego państwa i działa wbrew prawu, mamy do czynienia z secesją. Wygląda na to, że władze Krymu wyraźnie do tego dążą. Przekraczają przy tym prawo Ukrainy, które przyznaje im autonomię w wielu sprawach, głównie gospodarczych, ale nie daje prawa do samodzielnego odłączenia się. W przypadku secesji wiele zależy od uznania secesyjnych władz przez społeczność międzynarodową. Takie uznanie nie musi mieć formy jakiegoś konkretnego aktu, lecz raczej faktów dokonanych. Wystarczy, że przywódcy innych państw spotykają się z ministrami ?czy szefem rządu. Na razie dochodzi do spotkań przywódców państw z członkami rządu Arsenija Jaceniuka, a nie z separatystami. Poza Rosją wszyscy uznają nowe władze w Kijowie, a także ciągłość państwa ukraińskiego, więc również ukraińskiego prawa. To prawo zaś nie daje Krymowi kompetencji do samodzielnej polityki zagranicznej.
Rosja również działa metodą faktów dokonanych, wprowadzając swoje wojska na Krym.