Związkowcy z „Solidarności" konsekwentnie budują wizerunek nowoczesnej organizacji. Coraz rzadziej walczą na ulicach, rezygnują z palenia opon, a coraz częściej prowadzą profesjonalnie przygotowane kampanie społeczne.
– Są one co prawda tak samo drogie jak zorganizowanie manifestacji, ale dają zdecydowanie lepsze efekty – mówi nam jeden z działaczy.
Wygrali na Syzyfie
Tej wiosny działania związkowców będą się ogniskować wokół wyborów do europarlamentu. W maju ruszy kampania, w czasie której „S" zamierza piętnować tych kandydatów, którzy w obecnym Sejmie głosowali za wydłużeniem wieku emerytalnego, uelastycznieniem czasu pracy i odrzuceniem wniosku o referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego.
– Obecnie politycy liczą się tylko z szefami swoich partii, którzy decydują, kto znajdzie się na listach wyborczych. My chcemy pokazać, że ich polityczny los tak naprawdę zależy od wyborców – wyjaśnia Marek Lewandowski, rzecznik „S".
Związkowcy nie ukrywają, że do rozpoczęcia nowej akcji zachęcił ich sukces kampanii z toczącym pod górę kamień Syzyfem. Ruszyła ona jesienią 2012 r. i skierowana była przeciwko nadużywaniu przez pracodawców umów-zleceń i o dzieło. Wskazywali, że nie dają one stabilności zatrudnienia i praw wynikających z kodeksu pracy. W przypadku umów o dzieło nie płaci się też składek emerytalnych, więc pracownik nie będzie miał w przyszłości świadczenia.