Znany jest pan z ról, które nie kojarzą się ze zdrowym trybem życia.
Mariusz Jakus:
Nie muszę nikogo zabić, żeby przekonująco zagrać mordercę. Odkąd pamiętam, uprawiałem jakiś sport. ?W szkole podstawowej trenowałem piłkę nożną ?w klubie Szczakowianka ?w rodzinnym Jaworznie, ?a potem, kiedy wyjechałem ?do technikum kolejowego ?w Krakowie, w Hutniku Kraków. Zawsze dobrze biegałem, zwłaszcza na średnich dystansach. Na studiach, najpierw polonistycznych w Krakowie, a później aktorskich we Wrocławiu już nie trenowałem, ale dalej byłem aktywny fizycznie – grałem w piłkę, siatkówkę, w tenisa stołowego, jeździłem konno.
Na serio do biegania zabrał się pan dopiero trzy lata temu.
Pomyślałem, że zmierzę się z 6. Półmaratonem Warszawskim i wystartowałem w nim praktycznie bez przygotowania. Nikogo do tego nie zachęcam. Ja to zrobiłem raczej spontanicznie, zresztą z zamiarem zejścia z trasy w razie jakiegokolwiek niedomagania. Nie było łatwo, na 15. kilometrze miałem kryzys. Kiedy byłem już jednak blisko mety, pomyślałem, że ukończę bieg, choćbym miał iść na rękach.