Samolot wykonywał lot rejsowy na trasie Amsterdam – Kuala Lumpur. Na pokładzie było 295 osób – 280 pasażerów i 15 członków załogi. Natychmiast pojawiły się informacje o tym, że samolot mógł zostać trafiony rakietą. Linie Malaysia po kilku minutach potwierdziły utratę łączności ze swoim samolotem.
Według informacji podanej przez agencję „Interfax-Ukraina" szczątki boeinga spadły obok wsi Hrabowe w obwodzie donieckim przy granicy z obwodem ługańskim, na północ od miasta Torez. To obszar kontrolowany przez prorosyjskich separatystów.
Upadku samolotu na tym terenie nie była skłonna potwierdzić pytana przez „Rz" Kławdia Kulbacka, rzeczniczka separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej. Jej zdaniem z powodu walk duże samoloty pasażerskie nie latają nad tym obszarem od tygodnia. Mirosław Rudenko, jeden z liderów separatystów, powiedział „Rz", że „nie wyklucza ukraińskiej prowokacji".
Tymczasem Andrij Łysenko, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, zasugerował, że oddziały separatystów dysponują skuteczną bronią przeciwlotniczą, której używały do zwalczania ukraińskich samolotów i helikopterów bojowych. Wskazał, że posiadany przez separatystów system „Buk" może zwalczać samoloty na dużej wysokości. Rakiety te mogą pochodzić z Rosji, choć telewizja rosyjskich sił zbrojnych „Zwiezda" już 29 czerwca podała, że jedną baterię systemu „Buk" separatyści zdobyli też w zajętej ukraińskiej bazie wojskowej.
Zdaniem kijowskiego eksperta wojskowego Aleksieja Arestowycza dwa przypadki zestrzelenia samolotów ukraińskich w tym tygodniu wskazują na rosnącą skuteczność separatystów lub wspierających ich od kilku dni oddziałów rosyjskich. – Być może uznali oni malezyjski samolot za wysoko lecący ukraiński transportowiec – powiedział „Rz" Arestowycz. – Posiadając rakiety osiągające duże pułapy, mogli pokusić się o jego zestrzelenie.