Burzę wywołała informacja o rozmowie telefonicznej prezydentów Ukrainy i Rosji Petra Poroszenki i Władimira Putina. Kijów poinformował, że obaj politycy ustalili sposób, w jaki należy osiągnąć „stałe zawieszenie broni" i przerwanie walk.
Po kilku godzinach Kreml zorientował się jednak, że takie sformułowanie to jak oficjalne przyznanie się do udziału w wojnie na Ukrainie. Sekretarz prasowy Putina powiedział więc, że rozmawiano jedynie o „krokach przyczyniających się do zawieszenia broni". „Rosja nie może rozmawiać o rozejmie, bo nie jest stroną konfliktu" – przypomniał sobie Dmitrij Pieskow.
Siedem punktów
Później jednak, nie zważając na to, że nie jest „stroną konfliktu", sam Putin z samolotu, którym leciał do Mongolii, ogłosił siedmiopunktowy „plan uregulowania konfliktu". Wśród rosyjskich żądań jest m.in. „przerwanie aktywnych działań ofensywnych" przez obie strony, wycofanie ukraińskich oddziałów spod dużych miast oraz „wykluczenie użycia lotnictwa bojowego przeciw cywilnym obywatelom i miastom w strefie konfliktu", „pełna i obiektywna kontrola przestrzegania zasad przerwania walk". A oprócz tego: „wymiana przetrzymywanych siłą, bez warunków wstępnych", „korytarze humanitarne" do Doniecka i Ługańska oraz skierowanie do zniszczonych miejscowości „brygad remontowych" – choć Putin nie napisał czyich.
Rosyjski prezydent dodał, że „ostateczne porozumienie" między rządem w Kijowie a separatystami mogłoby zostać podpisane już 5 września, podczas kolejnego spotkania w Mińsku tzw. grupy kontaktowej. W skład „grupy" próbującej do tej pory bezskutecznie wynegocjować rozejm wchodzą były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, rosyjski ambasador w Kijowie Michaił Zurabow, przedstawiciel OBWE; zapraszani są także przedstawiciele separatystów.
Jednak ich zdolność do zawarcia porozumienia opisał złośliwie we wtorek ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. „Mińskie rozmowy nie mogą zostać wznowione, bo separatyści nie wiedzą, co mają na nich mówić – nie dostali jeszcze instrukcji z Moskwy" – zauważył.