Specjaliści podjęli decyzję o zamknięciu tamy przeciwwybuchowej i ograniczeniu dopływu powietrza.
Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros poinformował, że pod ziemią sytuacja jest wciąż niestabilna, wzrasta stężenie gazów i wzrasta zagrożenie wybuchem. Dodatkowo pojawiły się wskaźniki wskazujące, że w wyrobisku wybuchł pożar. Dopiero po ustabilizowaniu tych czynników ratownicy będą mogli podjąć akcję ratunkową.
Specjaliści medycyny ratunkowej oceniają, że zaginiony górnik ma szanse na przeżycie tylko pod warunkiem, że znajduje się w pobliżu lutni, którą cały czas przepływa świeże powietrze. Jeśli 42-letni mężczyzna znajduje się poza jej zasięgiem, to jest w miejscu, w którym stężenie tlenu może nie przekraczać 3-4 procent. W takiej sytuacji szanse na przeżycie są znikome.
Wczoraj sztab specjalistów dał zgodę ratownikom na zejście do szybu. Przetransportowano tam klimatyzator, który pozwalałby im dłużej pracować. Chwilę po zejściu do wyrobiska ratownicy stracili kontakt z bazą. Jednocześnie stwierdzono zwiększające się stężenie gazów i rosnącą groźbę kolejnego wybuchu. Ratownicy musieli się wycofać.
Do zapalenia lub wybuchu metanu w kopalni Mysłowice-Wesoła doszło w poniedziałek. Na głębokości 665 metrów, gdzie doszło do katastrofy, było wówczas 37 górników. 31 z nich trafiło do szpitali. Odnieśli bardzo poważne obrażenia, stan trzech z nich był dzisiaj krytyczny.