Wyniki niedzielnych wyborów kończą pewną epokę w PSL. Do Sejmu nie dostali się „wieczni" i najbardziej rozpoznawalni posłowie: lider partii Janusz Piechociński, szef klubu Jan Bury, wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, honorowy prezes formacji Józef Zych, a do Senatu były lider PSL Waldemar Pawlak. Niewiele brakowało, a na Wiejskiej nie oglądalibyśmy żadnego ludowca. Ostatecznie, wynik na poziomie 5,12 proc. zapewnił im 16 mandatów.
W partii ten wynik nikogo jednak nie satysfakcjonuje. Rozliczenia już się zaczęły. Niemal pewne jest, że swojej posady nie zachowa Piechociński.
– Starsze pokolenie zostało negatywnie zweryfikowane przez wyborców i potrzebna jest zmiana. Zmiana, która w zasadzie dokonała się już sama. Nikt tych starych liderów nie wyrzucił. To wyborcy podjęli taką decyzję – mówi nam jeden z prominentnych działaczy partii.
– Nie będzie rewolucji, musi nastąpić po prostu zmiana przywództwa, które okazało się nieskuteczne. Nie wyobrażam sobie prezesa partii, który jest poza Sejmem – przyznaje poseł Piotr Zgorzelski, któremu udało się odnowić mandat.
Do zmiany przywództwa ma dojść podczas posiedzenia Rady Naczelnej, które planowane jest na 14 listopada. Kto może zmienić Piechocińskiego? W grze jest kilka nazwisk, m.in. marszałek sejmiku mazowieckiego Adam Struzik. Najpoważniejsze szanse daje się jednak odchodzącemu ministrowi pracy i polityki społecznej Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.