Ludowcy uciekają do przodu

Dni Janusza Piechocińskiego są już policzone.

Publikacja: 27.10.2015 19:14

Ludowcy uciekają do przodu

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Wyniki niedzielnych wyborów kończą pewną epokę w PSL. Do Sejmu nie dostali się „wieczni" i najbardziej rozpoznawalni posłowie: lider partii Janusz Piechociński, szef klubu Jan Bury, wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, honorowy prezes formacji Józef Zych, a do Senatu były lider PSL Waldemar Pawlak.  Niewiele brakowało, a na Wiejskiej nie oglądalibyśmy żadnego ludowca. Ostatecznie, wynik  na poziomie 5,12 proc. zapewnił im 16 mandatów.

W partii ten wynik nikogo jednak nie satysfakcjonuje. Rozliczenia już się zaczęły. Niemal pewne jest, że swojej posady nie zachowa Piechociński.

– Starsze pokolenie zostało negatywnie zweryfikowane przez wyborców i potrzebna jest zmiana. Zmiana, która w zasadzie dokonała się już sama. Nikt tych starych liderów nie wyrzucił. To wyborcy podjęli taką decyzję – mówi nam jeden z prominentnych działaczy partii.

– Nie będzie rewolucji, musi nastąpić po prostu zmiana przywództwa, które okazało się nieskuteczne. Nie wyobrażam sobie prezesa partii, który jest poza Sejmem – przyznaje poseł Piotr Zgorzelski, któremu udało się odnowić mandat.

Do zmiany przywództwa ma dojść podczas posiedzenia Rady Naczelnej, które planowane jest na 14 listopada. Kto może zmienić Piechocińskiego? W grze jest kilka nazwisk, m.in. marszałek sejmiku mazowieckiego Adam Struzik. Najpoważniejsze szanse daje się jednak odchodzącemu ministrowi pracy i polityki społecznej Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.

– Jest naturalnym kandydatem i najbardziej odpowiednią postacią spośród tych, którzy wzięli mandat – mówi nam jeden z polityków PSL. – Struzik jest na pewno mocną osobowością, ale to wciąż to samo pokolenie, któremu wyborcy pokazali czerwoną kartkę. Podobnie jak Sawicki, choć on akurat mandat zdobył – dodaje nasz rozmówca.

Poparcie dla Kosiniaka-Kamysza deklarują niemal wszystkie frakcje w PSL. On sam mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej", że w partii nie ma rozmów o zmianie przywództwa. Ale o konieczności przejęcia władzy przez młodych wspomina już nawet sam Piechociński.

Decyzja o tym, czy minister pracy weźmie tę odpowiedzialność na własne barki, zależy już w zasadzie tylko od niego. Kosiniak-Kamysz taką szansę miał już pod koniec czerwca, gdy wniosek o odwołanie Piechocińskiego na posiedzeniu Rady Naczelnej zgłosił jeden z mniej znanych działaczy ze Śląska. – Wtedy Władek się nie odważył przez decyzję o jawnym głosowaniu. Bał się ryzyka porażki – mówi nam jeden z przeciwników obecnego prezesa. Czy teraz podejmie wyzwanie?

– Teraz jest już przekonany – twierdzi Zgorzelski. – Wszystko zależy od jego działań. Jeśli jednak nie chciałby się podjąć wyzwania, to trzeba będzie znaleźć innego kandydata.

Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że w takiej sytuacji do walki mógłby stanąć prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński. – Ale to ostateczność. Krzysiek będzie popierał Kosiniaka – przekonuje nas polityk z otoczenia Kosińskiego.

Wśród ludowców panuje przekonanie, że Piechociński  musi za wynik zapłacić głową, bo był liderem partii, a jego model przywództwa się nie sprawdził. Konsekwencji mogą się obawiać jednak także inne osoby odpowiedzialne za kampanię. Tu wskazuje się przede wszystkim na bliską współpracowniczkę obecnego jeszcze lidera Andżelikę Możdżanowską, która była szefową sztabu wyborczego. Sama zdobyła co prawda mandat z najwyższym wynikiem spośród wszystkich nowych posłów PSL, ale prowadzona przez nią kampania okazała się niewypałem.

– Była odpowiedzialna za centralną kampanię, której w ogóle nie było – mówi nam jeden ze zwolenników rewolucji. – Zamiast prowadzić kampanię całej partii, prowadziła tylko swoją – dodaje.

To właśnie nieudaną kampanię w partii wskazuje się za jeden z głównych powodów porażki.

– Brakowało ludzi do pracy. Nawet jeśli były jakieś pomysły, to każdy zajmował się swoją kampanią w regionie, a na centralne działania nie było już sił – zdradza nam  jeden z liderów partii. – W samym sztabie też nie brakowało starć. Zgorzelski i Możdżanowska mieli odmienne opinie na wiele tematów – dodaje inny z naszych rozmówców.

PSL-owi nie udało się utrzymać przy sobie rolników i mieszkańców wsi, co było głównym założeniem kampanii. Ci w większości głosowali na PiS. Nie pozyskano także żadnych nowych wyborców w miastach, których miały zapewnić znane nazwiska, m.in. Dorota Stalińska czy Marek Działoszyński czy byli posłowie Ruchu Palikota. Spośród tych ostatnich reelekcji nie uzyskał żaden, a o „pomocy" najlepiej świadczy wynik Artura Dębskiego z okręgu podwarszawskiego. Były poseł otrzymał tam 341 głosów.

Część ludowców wskazuje też na wyniszczający efekt współpracy z Platformą.

– To jest konsekwencja bycia partią władzy przez osiem lat. AWS po swoich rządach w ogóle nie wszedł do Sejmu. PO rządziła z nami i traci blisko 100 foteli w Sejmie, my około jednej trzeciej – zauważa Zgorzelski.

Za najbardziej prawdopodobną przyczynę uznaje się jednak spóźnione zmiany w kierownictwie partii. – Gdyby w czerwcu władzę przejęli młodsi, wizerunek PSL i ten wynik mogłyby być znacznie lepsze – mówi nam jeden ze zwolenników zmian.

Dziś sytuacja u ludowców przypomina tę z początków lat 90. Wtedy w partii też nastąpił przełom, a do głosu doszli młodsi wtedy działacze – Piechociński, Pawlak, Sawicki i Jarosław Kalinowski. Teraz może być podobnie, zwłaszcza że PSL będzie musiał obsadzić stanowiska szefa klubu i wicemarszałka Sejmu. W tym kontekście wymienia się nazwiska Kosiniaka-Kamysza, Sawickiego i Zgorzelskiego. Ten ostatni zamiast o stanowiskach woli rozmawiać o przyszłości partii. – Trzeba teraz określić grupy docelowe, zdiagnozować sytuację, postawić cele i zadania, bo za trzy lata wybory samorządowe – mówi „Rzeczpospolitej".

Wyniki niedzielnych wyborów kończą pewną epokę w PSL. Do Sejmu nie dostali się „wieczni" i najbardziej rozpoznawalni posłowie: lider partii Janusz Piechociński, szef klubu Jan Bury, wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, honorowy prezes formacji Józef Zych, a do Senatu były lider PSL Waldemar Pawlak.  Niewiele brakowało, a na Wiejskiej nie oglądalibyśmy żadnego ludowca. Ostatecznie, wynik  na poziomie 5,12 proc. zapewnił im 16 mandatów.

W partii ten wynik nikogo jednak nie satysfakcjonuje. Rozliczenia już się zaczęły. Niemal pewne jest, że swojej posady nie zachowa Piechociński.

Pozostało 90% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać