Rzeczpospolita: Od momentu odzyskania niepodległości Ukrainie towarzyszą polityczne awantury, które kilkakrotnie kończyły się upadkiem rządu. O co się kłócą ukraińscy politycy?
Mirosław Popowycz: Politycy w Kijowie kłócą się używając takich haseł jak „Wolność, równość, braterstwo", które głoszone były w Europie w XVIII i XIX wieku. Ukrainie brakuje wartości, które mogłyby połączyć całe społeczeństwo. Są natomiast wartości, które prowadzą do podziałów. Nasz kraj znajduje się na etapie konstruowania areny politycznej. W konsekwencji powinna ona się podzielić na lewicę, centrum i prawicę, by zachować równowagę społeczną. W przeciwnym i najgorszym wypadku czeka nas chaos.
Czyżby dwie rewolucje, utrata Krymu, wojna w Donbasie nie były wystarczająco motywujące?
Obecnie większa wojna trwa w budynku Rady Najwyższej niż na ulicach miast naszego kraju. Społeczeństwo jest w rozpaczy, ponieważ poza pustymi hasłami nie widzi poważnej alternatywy, która mogłaby rozwiązać istniejące problemy.
Czy ukraińskie społeczeństwo wciąż wierzy w hasła głoszone przez deputowanych?