USA rzucają bombowce strategiczne przeciw dżihadystom

Użycie bombowców strategicznych świadczy o determinacji USA w walce z tzw. Państwem Islamskim, jednak nie ma wpływu na losy wojny w Syrii.

Aktualizacja: 23.04.2016 07:11 Publikacja: 21.04.2016 20:08

Tak wygląda Teir Maalah, wioska położona w pobliżu Homs. Same straty materialne wojny domowej Syrii

Tak wygląda Teir Maalah, wioska położona w pobliżu Homs. Same straty materialne wojny domowej Syrii przekraczają 200 mld dolarów

Foto: AFP

Coraz większemu zaangażowaniu USA w walce z tzw. Państwem Islamskim (Daesz) towarzyszy międzynarodowa ofensywa prezydenta Baracka Obamy, który po wizycie w Arabii Saudyjskiej spodziewany jest w najbliższy poniedziałek w Hanowerze. Spotka się tam z przywódcami Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch, a zasadniczym tematem będzie rozwój sytuacji w Syrii. Kilka dni temu w wywiadzie dla telewizji CBS prezydent Obama zapewniał, iż walka z Daesz nabierać będzie tempa. – Sądzę, że pod koniec tego roku powstaną warunki, aby można było odbić Mosul – zapewnił.

Największe miasto północnego Iraku jest obecnie celem ofensywy sił rządowych oraz oddziałów kurdyjskich peszmergów. Wsparcia udziela aktywnie amerykańskie lotnictwo, w tym bombowce B-52. Są to stare maszyny liczące kilkadziesiąt lat, ale o ogromnym zasięgu i wyposażone w najnowocześniejsze precyzyjne rakiety.

Równocześnie USA zwiększają liczbę żołnierzy w Iraku. Jak informują amerykańskie media, jest ich tam obecnie już ok. 5 tys., czyli więcej niż ustalony dwa lata temu limit na poziomie 3,7 tys. Mowa jest o dalszym zwiększaniu kontyngentu. Są to w większości doradcy zaangażowani w przygotowywanie operacji przeciwko dżihadystom tzw. Państwa Islamskiego.

– Jest to strategia obliczona na wyparcie dżihadystów z Iraku. Nie jest jasne, kiedy przyjdzie kolej na Rakkę, stolicę samozwańczego kalifatu – mówi „Rzeczpospolitej" Richard Dalton, ekspert brytyjskiego think tanku Chatham House i były ambasador w Iranie. Jego zdaniem osłabienie tzw. Państwa Islamskiego nie przekłada się w sposób bezpośredni na perspektywy uregulowania konfliktu w Syrii.

Wprawdzie dżihadyści ponieśli tam ostatnio poważne straty terytorialne, jednak nadal kontrolują większość obszaru kraju i udało im się nawet w ostatnich dniach utrzymać nie tylko pozycje w prowincji Deir az-Zaur na wschodzie kraju, ale nawet nieco rozszerzyć strefę wpływów.

Siły rządowe wierne prezydentowi Baszarowi Asadowi zaprzestały po spektakularnym odbiciu Palmiry walk z dżihadystami. Powołując się na źródła wojskowe, „Wall Street Journal" jako pierwszy doniósł kilka dnie temu, iż Asad przerzuca swe wojska na północ w kierunku Aleppo oraz granicy z Turcją.  Część Aleppo znajduje się w rękach zbrojnej opozycji, która oskarża Asada o próbę rozszerzenia zakresu swej kontroli w tym regionie.

– Wygląda na to, że może się nie utrzymać obowiązujące formalnie od końca lutego tego roku zawieszenie broni pomiędzy siłami rządowymi a zbrojną opozycją – tłumaczy Richard Dalton.

Wielką niewiadomą jest, jak zachowają się w obecnej sytuacji Rosjanie. Wbrew zapowiedziom Moskwa nie wycofała z Syrii znaczących sił. Ma tam nadal do dyspozycji sporą liczbę samolotów bojowych, helikopterów, kontyngent żołnierzy oraz artylerię, którą użycza siłom rządowym. W czwartek Rosja rozpoczęła nawet wzmacnianie swych sił w Syrii.

Sytuacja związana z Aleppo była przedmiotem niedawnej rozmowy prezydenta Obamy z Władimirem Putinem. Jak zapewnia przedstawiciel Białego Domu, chodziło o skłonienie Moskwy, aby wpłynęła na prezydenta Asada, zmuszając go do przestrzegania warunków zawieszenia broni. Od tego zależą dalsze losy rozmów pokojowych w Genewie. Obecna runda toczyła się do czwartku dzięki zabiegom Staffena de Mistury, specjalnego wysłannika ONZ. W czwartek z rozmów wycofał się przedstawiciel Asada oraz zbrojnej opozycji. Załamanie się rozmów pokojowych oznacza dalszą eskalację konfliktu, w rezultacie którego śmierć poniosło w Syrii ok. 250 tys. osób, a kilka milionów opuściło kraj, szukając schronienia w krajach sąsiednich oraz w Europie.

Coraz większemu zaangażowaniu USA w walce z tzw. Państwem Islamskim (Daesz) towarzyszy międzynarodowa ofensywa prezydenta Baracka Obamy, który po wizycie w Arabii Saudyjskiej spodziewany jest w najbliższy poniedziałek w Hanowerze. Spotka się tam z przywódcami Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch, a zasadniczym tematem będzie rozwój sytuacji w Syrii. Kilka dni temu w wywiadzie dla telewizji CBS prezydent Obama zapewniał, iż walka z Daesz nabierać będzie tempa. – Sądzę, że pod koniec tego roku powstaną warunki, aby można było odbić Mosul – zapewnił.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił