„10 kwietnia 2010 roku jest punktem zwrotnym w najnowszej historii Polski. Każdy (Polak) przypomina sobie, gdzie był w chwili, gdy usłyszał tę wiadomość. Smoleńsk jest dla wielu Polaków tym, czym dla Stanów Zjednoczonych było zamordowanie Johna F. Kennedy'ego. Istnieje czas po (Smoleńsku) i przed (Smoleńskiem), a wielu wydarzeń, które od tamtego czasu miały miejsce w Polsce, bez Smoleńska nie da się wyjaśnić" – piszą Olivia Kortas i Matthias Krupa. „To, co na początku było narodową tragedią, przekształciło się z czasem w wojnę religijną, która głęboko podzieliła kraj" - czytamy w najnowszym wydaniu „Die Zeit".
Smoleńsk narodowym mitem
„Polska prawica przeformowała katastrofę w narodowy mit, bez którego PiS nie rządziłby dziś w Polsce. By utrzymywać ten mit przy życiu, Jarosław Kaczyński i jego wspólnota gromadzą się raz w miesiącu w kościele (Katedrze św. Jana) i przed Pałacem Prezydenckim" – kontynuują niemieccy dziennikarze.
„Częścią mitu są pieczołowicie pielęgnowane wątpliwości co do rzeczywistego przebiegu katastrofy w Smoleńsku. Czy była to tragedia, katastrofa? Czy może jednak nie był to wypadek? – piszą autorzy o wątpliwościach wyrażanych przez część polskiego społeczeństwa. Na przykładzie Piotra Walentynowicza, wnuka Anny Walentynowicz, autorzy przedstawiają argumenty osób odrzucających oficjalną wersję przebiegu katastrofy i "domagających się prawdy".
Zbrodnia w Katyniu