Jej dokonania są w Polsce dobrze znane i cenione. Piętnaście miesięcy temu występowała w Filharmonii Narodowej z programem piosenek francuskich. Był to hołd dla muzycznej tradycji kraju, który gości ją od wielu lat.
Tym razem, ponownie w cyklu Era Jazzu, będziemy mogli oklaskiwać najlepszy i najbardziej oryginalny projekt Dee Dee Bridgewater. Prezentowany na ubiegłorocznym North Sea Jazz Festival w Rotterdamie wywołał owacje publiczności. Teraz obok wokalistki i jej kwartetu na scenie Sali Kongresowej pojawi się sześcioro muzyków, wokalistów i tancerzy z Mali.
Warto wiedzieć, że Bridgewater miała okazję podróżować po Afryce w roli ambasadora ONZ – FAO. Kiedy dotarła do Mali, poczuła się jak w domu. Ktoś zauważył, że rysy jej twarzy przypominają kobiety jednego z tamtejszych plemion. Ten kraj słynie ze starych muzycznych tradycji. Ponieważ nie było możliwości zapisu melodii w nutach, Malijczycy przekazywali sobie pieśni z pokolenia na pokolenie. Tak narodzili się grioci, śpiewający poeci Afryki Zachodniej, prekursorzy dzisiejszych bardów. To ich piosenki znajdziemy na płycie „Red Earth – a Malian Journey” i będziemy mogli posłuchać we wtorek w Warszawie.
Dee Dee Bridgewater należy do najbardziej utytułowanych wokalistek jazzowych. Była sześciokrotnie nominowana do nagrody Grammy, a prestiżową statuetkę gramofonu zdobyła za album „Dear Ella”. Gdyby się zastanawiać, komu powinna przypaść scheda po najwybitniejszej swingującej śpiewaczce Elli Fitzgerald, wielu krytyków przyznałoby ją właśnie Dee Dee.
Artystka śpiewała z uniwersyteckimi orkiestrami, ale jej wielka kariera zaczęła się w 1970 roku w orkiestrze Thada Jonesa i Mela Lewisa. Do współpracy zapraszali ją później giganci jazzu, m.in. Sonny Rollins, Dizzy Gillespie, Dexter Gordon, Max Roach, Roland Kirk i Stanley Clarke. Za rolę Glindy w musicalu „The Wiz” otrzymała Tony Award. Nic więc dziwnego, że jej warszawski koncert to wydarzenie, którego nie można przeoczyć.