Oficerowie BOR mają ryzyko wkalkulowane w służbę

Wszystkich przyjmowałem do służby. Przyjaźniłem się z nimi, znałem ich rodziny. Bardzo trudno jest pozbierać się z tych ludzkich tragedii - mówi "Rzeczpospolitej" gen. Mirosław Gawor, były szef Biura Ochrony Rządu.

Publikacja: 11.04.2010 16:05

Prezydenccy "ochroniarze" na służbie, sierpień 2009 roku

Prezydenccy "ochroniarze" na służbie, sierpień 2009 roku

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Znał pan oficerów BOR, którzy zginęli w katastrofie?

Wszystkich przyjmowałem do służby. Przyjaźniłem się z nimi, znałem ich rodzinami. Spotykaliśmy się przy okazji różnych świąt i uroczystości. Florek to chłopak z ogromnym poczuciem humoru. Odszedł ze służby, jednak potem do niej wrócił. Nikt się nie spodziewał, że po to, aby spotkała go śmierć. Wraz z żoną bardzo długo czekali na dziecko. Wreszcie urodziła im się córeczka. Z kolei Francuz ożenił się z córką jednego ze starszych oficerów BOR, mieli dwójkę dzieci. Bardzo trudno jest pozbierać się z tych ludzkich tragedii.

Czy rodziny zmarłych oficerów mogą liczyć na jakąś pomoc?

Tak otrzymają. Ustawowe regulację stanowią, że w sytuacji śmierci funkcjonariusza należą się odszkodowania oraz zapomogi. Nie wiem jednak w jaki sposób zostanie rozwiązane wsparcie dla dzieci tych oficerów. Ewentualnie otrzymają one np. szkolne stypendia. Sądzę jednak, że kierownictwo Biura doskonale się z tego wywiąże.

Jak w takiej sytuacji czuje się szef BOR, który stracił nie tylko swoich ludzi, ale także tych za których bezpieczeństwo powinien odpowiadać?

Dotychczas nikt w historii Polski nie miał z taką sprawą do czynienia. Dla nikogo, a w szczególności szefa BOR, nie jest to łatwa sytuacja. Osoby wstępujące do Biura takie ryzyko mają wkalkulowane w służbę. Gdy ją rozpoczynają przyjmuje do wiadomości, że przyjdzie taka sytuacja, gdy będzie trzeba położyć na szali własne życie. Takie założenie nas nie paraliżuje, nie blokuje naszego działania, ale gdzieś w tyle głowy mamy to zakodowane. BOR to twarda służba, ale ze swoją specyfiką. Oficerowie, którzy ze sobą współpracują zżywają się, zawiązują się przyjaźnie, a nawet miłości.

W jakim celu po rozbiciu się prezydenckiego samolotu w Biurze Ochrony Rządu powołano sztab kryzysowy?

BOR musi ustalić plan postępowania po stracie swoich oficerów oraz nie zaniedbać bieżącej działalności. Poza tym rolą Biura jest organizacja i zabezpieczenie transportów z rodzinami zmarłych w tragedii na miejsce katastrofy. Z wypowiedzi rzecznika rządu wiemy, że leci już jeden samolot, prawdopodobnie poleci też drugi. BOR odgrywa dużą rolę przy organizacji tego typy przelotów, współpracy z naszymi rosyjskimi odpowiednikami na miejscu. Jednak wiodącą rolę w tej sprawie odgrywa Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Czy w takiej sytuacji inne służby jak np. ABW pomagają BOR?

Nie widzę w tej sytuacji miejsca dla ABW. Agencja na tego typu okazje mają swoje procedury.

Jak wyglądają procedury w BOR, gdy istnieje możliwość, że samolot spadnie?

Są one podobne, do tego co personel pokładowy dyktuje podczas normalnego lotu. Należy usiąść, przypiąć się pasami. Nic więcej zrobić nie można. Wszystko zależy od załogi samolotu, a przede wszystkim kapitana, który w takich sytuacjach sam podejmuje wszelkie decyzje. On trzyma ster w ręku i ma dane umożliwiające ocenę sytuacji. Gdy wyląduje wówczas wdrażane są procedury BOR. Oficerowie m.in. za zadanie wraz z załogą ewakuować z pokładu wszystkich pasażerów. Tego typu warianty są wielokrotnie przez nich ćwiczone. W sytuacjach kryzysowych muszą bowiem ze sobą współdziałać.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!