– Stolica się rozpędza. Tylko w latach 2006 – 2010 inwestycji będzie trzy razy więcej niż od 2002 do 2006 – zapowiedział wczoraj wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz.
Kiedy mówił do dziennikarzy, za jego plecami pięły się w górę wykresowe słupki. Wynikało z nich, że w przyszłym roku Warszawa planuje wydać na inwestycje prawie 2,6 mld zł, a w 2009 i 2010 roku – po 3,5 mld (dla porównania: w 2004 r. zaledwie 960 mln zł).
Jak będzie wyglądała stolica za kilka lat? Urzędnicy pokazywali slajdy, na których samochody i tramwaje jeździły mostami Północnym i Krasińskiego, miasto było oplecione siecią trzech obwodnic, a na wyłożonych granitem placach – Teatralnym, Bankowym i Trzech Krzyży – stały parasole i fontanny zamiast obskurnych parkingów. Jedyny zgrzyt prezentacji: na pl. Defilad wyrosło Muzeum Sztuki Nowoczesnej z powodu topornej architektury nazywane przez warszawiaków carrefourem.
W propagandzie sukcesu Wojciechowicz zapędził się tak bardzo, że pokazał zdjęcia tłumu robotników pracujących latem na torowisku w Al. Jerozolimskich. W rzeczywistości warszawiacy wytykali, że budowa świeciła pustkami, a ekipy schodziły z niej już o godz. 18.
Na przyszły rok ratusz zaplanował rozpoczęcie 233 inwestycji ogólnomiejskich i 933 dzielnicowych. W gąszczu drobnych projektów są też gigantyczne budowy. Do końca marca przyszłego roku mają być np. gotowe projekty mostu Północnego i Krasińskiego, a budowy powinny się rozpocząć przed końcem roku (to dość optymistyczny scenariusz).