Do redakcji „Rz” zadzwonił oburzony pan Wojciech. Z dwójką dzieci spacerował nieopodal al. KEN. Tam jego pociechy zwróciły uwagę na billboard zapowiadający „Piłę IV”.

– Jestem chirurgiem. Nawet na szóstym roku podczas zajęć w prosektorium nie mieliśmy takich widoków – denerwuje się czytelnik „Rz”. – Ta gigantyczna reklama stoi w przestrzeni publicznej. Jest zbyt drastyczna nawet dla mnie. Dzieci boją się czegoś takiego. Po spacerze nie mogły zasnąć.

Dystrybutorem „Piły” jest Kino Świat. – Gdy reklamuję film, nie myślę, czy plakat się podoba, tylko czy jest skuteczny i zwraca uwagę potencjalnego widza – tłumaczy Marcin Piasecki, dyrektor artystyczny firmy. – Plakaty nie są łagodne, film także nie jest. Ale na tej przeciętej głowie nie ma nawet stróżki krwi, tak jak było na plakatach do pierwszej części „Piły”. Wtedy odrąbane kończyny leżały w kałuży krwi.Dodaje, że przedstawiciele firmy sami wybierali miejsca i nośniki, na których pojawiły się przerżnięte głowy.

Monika Rościszewska-Woźniak, psycholog dziecięcy z Fundacji Rozwoju Dzieci, twierdzi, że prezentowanie takich plakatów w otwartej przestrzeni jest niedopuszczalne. – Dzieci są od nas bardziej wrażliwe – mówi. – Wszystko, co widzą, jest dla nich prawdą. Jeśli pan wyrywa pani paznokcie, to według dzieci tak jest naprawdę. Jak im wytłumaczyć, że jeden pan drugiemu panu przeciął głowę?

Dlaczego pojawia się tak dużo drastycznych reklam? – Dorośli szukają coraz mocniejszych wrażeń, by się czymś zainteresować – wyjaśnia psycholog. – Ale ja tego nie chcę oglądać i nie chcę, by widziały to moje dzieci.