Słowa Berlusconiego nic nie kosztują

Wypowiadając się przeciw tarczy antyrakietowej, Berlusconi podważa sojusz z USA. Opowiada się zaś po stronie Rosji, w której zamordystyczny komunizm nie tyle upadł, ile się przepoczwarzył. Budzi to mój niesmak – mówi włoska publicystka Maria Giovanna Maglie

Publikacja: 19.11.2008 05:15

[b]Rz: Premier Silvio Berlusconi sprzeciwia się uznaniu niepodległości Kosowa, powtarza tezę, że odpowiedzialność za konflikt rosyjsko-gruziński leży po stronie Gruzji, a ideę budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach uznaje za prowokowanie Rosji. To stanowisko sprzeczne z decyzjami Unii i Stanów Zjednoczonych. Czyżby Włochy prowadziły własną politykę zagraniczną?[/b]

Berlusconi zawsze aspirował do odgrywania w polityce zagranicznej wielkiej roli – arbitra, rozjemcy, zausznika i doradcy wielkich tego świata. To kwestia ambicji. W końcu we Włoszech osiągnął wszystko, choć nie kryje, że chciałby zostać prezydentem. Pierwszym warunkiem, żeby pełnić rolę rozjemcy, jest opinia człowieka niezależnego. To właśnie dlatego Berlusconi zajmuje stanowisko inne niż Unia, NATO i USA.

[b]Ależ to nie jest stanowisko niezależne, tylko zgodne z tym, co głosi rosyjska propaganda.[/b]

Powiedzmy, że Berlusconiemu nie zawsze się to udaje, nie zawsze może liczyć na dobrych doradców i nie zawsze ma dobre informacje. Od dłuższego czasu – z pewnością pod wpływem przyjaźni z Putinem – Berlusconi we wszelkich sporach starał się ustawić pośrodku, między Unią a Rosją i między USA a Rosją. Choć trzeba przyznać, że ostatnio, gdy stało się jasne, że wybory w USA wygra Obama, Berlusconi bardzo się zradykalizował i zaczął zajmować coraz bardziej prorosyjskie stanowisko. Apogeum było niedawno w czasie jego wizyty w Turcji. Bardziej prorosyjskim już być nie można.

[b]A czy można powiedzieć – jak bez przerwy podkreśla Berlusconi – że Putin jest demokratą i Rosja zmierza w stronę demokracji?[/b]

Putin stoi za morderstwem Anny Politkowskiej, namaścił swego pupila na prezydenta i kieruje nim z tylnego siedzenia. Co to za demokracja? Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że Berlusconi prowadzi politykę zagraniczną w nowatorski sposób. Dla niego opiera się ona na osobistej przyjaźni z Putinem, Bushem czy Blairem, gdzie wszystko załatwia się za kulisami, a to, co się mówi publicznie, służy wyłącznie politycznym kalkulacjom i planom. Tym bardziej że potem zawsze można to zrelatywizować. Proszę zauważyć, że minister spraw zagranicznych Franco Frattini w sprawie tureckiego występu Berlusconiego już to zrobił. Stwierdził, że we włoskiej polityce nie ma mowy o zwrocie na Wschód. Zgodnie z tą koncepcją prowadzenia polityki zagranicznej słowa nic nie kosztują. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Berlusconi niedługo poparł tarczę antyrakietową w Polsce. Zresztą Berlusconi mówi to, co rozmówca chce usłyszeć.

[b]Co więc pani zdaniem kryło się za ostatnim prorosyjskim wystąpieniem Berlusconiego?[/b]

Berlusconi się obawia, że w wielu sprawach przyjdzie mu się różnić z Obamą. W związku z tym, jak w pokerze, zagrał wysoko rosyjską kartą w ciemno i czeka, co zrobi Obama. A jednocześnie zajął już, na wszelki wypadek, dobrą pozycję przetargową. Sądzi, że za jej zmianę będzie mógł podyktować dobrą cenę. Z moich doświadczeń (a w Stanach Zjednoczonych pracowałam długo) wynika to z całkowicie błędnej oceny amerykańskiej rzeczywistości i nieuzasadnionych obaw przed rzekomym lewicowym radykalizmem Obamy. W USA prezydent – obojętne, czy jest demokratą czy republikaninem – nie może sobie pozwolić na zbytni radykalizm. Musi być umiarkowany i musi starać się być prezydentem wszystkich Amerykanów, czyli reprezentować „polityczny mainstream”, choćby nawet podzielał poglądy Che Guevary. Amerykański system polityczny posiada narzędzia do poskromienia wszelkich radykalizmów prezydenta, a ostatecznym są wybory.

[b]Komentator dziennika „Corriere della Sera” Massimo Franco napisał, że Berlusconi chciał zapewnić Włochom dostawy rosyjskiej ropy i gazu.[/b]

Gdyby to była prawda, to dopiero mielibyśmy się czego bać! Doświadczenie nauczyło mnie, że demokrację i niepodległość można utrzymać w kraju, który zapewnia swoim obywatelom chleb i energię. We Włoszech co prawda komuniści wpędzili nas w ogromne kłopoty, organizując skuteczną kampanię przeciw budowie elektrowni atomowych i teraz kupujemy za duże pieniądze „atomowy” prąd z zagranicy, ale na szczęście nie jesteśmy tak zależni energetycznie od Rosji jak inne kraje, w tym Polska. Oznaczałoby to też, że za gaz i ropę można podważać sojusze, zmieniać lojalności.

[b]Czy prorosyjskie tyrady Berlusconiego to polityczny błąd?[/b]

To się okaże, zwłaszcza że nie jest do końca jasne, po co Berlusconi mówi takie rzeczy. Naturalnie z moralnego punktu widzenia tego obronić się nie da. Wypowiadając się przeciw tarczy antyrakietowej, Berlusconi podważa sojusz z USA. Zapomina, że to dzięki Amerykanom jesteśmy dziś wolni i od faszyzmu, i komunizmu. Dzięki nim mamy we Włoszech jako taką demokrację i jesteśmy niezależnym krajem. Opowiada się natomiast po stronie Rosji, w której zamordystyczny komunizm nie tyle upadł, ile się przepoczwarzył, a imperialne ambicje widać gołym okiem. Gdzieś przeczytałam, że Polacy gardzą Rosją, gdy jest słaba, i boją się jej, gdy jest silna. Ja też się boję dzisiejszej Rosji, więc prorosyjskie oświadczenia Berlusconiego budzą we mnie niesmak i pogłębiają obawy.

[i]Maria Giovanna Maglie jest jedną z najbardziej znanych włoskich dziennikarek i komentatorów spraw międzynarodowych. Pracowała jako korespondentka telewizji RAI w Ameryce Łacińskiej, na Bliskim Wschodzie i w USA. Napisała książkę o Billu Clintonie i biografię Oriany Fallaci. Obecnie komentuje sprawy międzynarodowe dla największego prawicowego dziennika Włoch „Il Giornale” (według Włochów tuby premiera Berlusconiego, zwłaszcza że jego brat Paolo jest wydawcą gazety).[/i]

[b]Rz: Premier Silvio Berlusconi sprzeciwia się uznaniu niepodległości Kosowa, powtarza tezę, że odpowiedzialność za konflikt rosyjsko-gruziński leży po stronie Gruzji, a ideę budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach uznaje za prowokowanie Rosji. To stanowisko sprzeczne z decyzjami Unii i Stanów Zjednoczonych. Czyżby Włochy prowadziły własną politykę zagraniczną?[/b]

Berlusconi zawsze aspirował do odgrywania w polityce zagranicznej wielkiej roli – arbitra, rozjemcy, zausznika i doradcy wielkich tego świata. To kwestia ambicji. W końcu we Włoszech osiągnął wszystko, choć nie kryje, że chciałby zostać prezydentem. Pierwszym warunkiem, żeby pełnić rolę rozjemcy, jest opinia człowieka niezależnego. To właśnie dlatego Berlusconi zajmuje stanowisko inne niż Unia, NATO i USA.

Pozostało 87% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!