– Zebrałem kilka razy więcej podpisów niż jest wymagane – mówi „Rz” Jarosław Gowin. Aby grupa posłów mogła złożyć w Sejmie projekt ustawy, musi go poprzeć co najmniej 15 parlamentarzystów. Gowin zbiera podpisy tylko wśród polityków PO, ale liczy, że w głosowaniu jego propozycje poprze także część posłów PSL i PiS.
Projekt posła PO trafi do laski marszałkowskiej na pierwszym posiedzeniu Sejmu po wakacjach. Równolegle z projektem jego partyjnej koleżanki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. – Kończymy prace. Podpisy będę zbierać jesienią – mówi posłanka. Jej propozycja powstała, gdy na wniosek władz Klubu PO utworzono zespół do prac nad projektem Gowina. Kierowała nim właśnie Kidawa-Błońska.
Projekty znacznie się różnią. Gowin chce, by in vitro było dostępne tylko dla małżeństw oraz by można tworzyć tylko dwa zarodki implantowane matce. Propozycje Kidawy-Błońskiej uwzględniają możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych i mrożenia ich.
Władze klubu raczej niechętnie patrzą na inicjatywę Gowina. Nieoficjalnie wiadomo, że szef Klubu PO Zbigniew Chlebowski rozsyłał do posłów esemesa, z którego wynikało, że za projekt całego klubu zostanie uznany ten Kidawy-Błońskiej. Taka informacja mogłaby utrudnić Gowinowi uzyskanie poparcia kolegów.
Ostatecznie o sprawie miał przesądzić Donald Tusk, uznając, że żadna z propozycji nie zyska miana klubowej. – Premier nie chciał cementować podziałów w PO i uznał, że o kwestiach sumienia posłowie powinni decydować sami – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z posłów.