Kluczowym elementem aksamitnego zamachu stanu na lewicy jest wystawienie w wyborach prezydenckich Włodzimierza Cimoszewicza jako kandydata ponadpartyjnego.
Wczoraj w RMF FM były premier pierwszy raz publicznie zapowiedział, że wystartuje, „gdyby stało się coś nadzwyczajnego w państwie i groziło tym, że wynik wyborów prezydenckich byłby bardzo, bardzo zły”, wtedy mógłby się zastanowić. Dopytywany o szczegóły mówił o groźbie reelekcji Lecha Kaczyńskiego. – Gdyby rzeczywiście nie miał kto stanąć naprzeciw niego, wtedy bym o tym pomyślał – powiedział Cimoszewicz. Dotąd pytany o to, czy wystartuje, zawsze kategorycznie zaprzeczał.
[srodtytul]Tratwa ratunkowa[/srodtytul]
Jak dowiedziała się „Rz”, w chwili kiedy Cimoszewicz podejmie decyzję, by wziąć udział w walce o prezydenturę, część polityków SLD chce wprowadzić w życie operację daleko idących zmian na lewicy.
Chodzi o tę część Sojuszu, która kontestuje przywództwo Grzegorza Napieralskiego. Politycy ci wiążą z Cimoszewiczem ogromne nadzieje. Gdy tylko powie „tak”, zamierzają tworzyć sieć lokalnych komitetów.