Robię swoje po swojemu

Eryk Lubos, laureat Nagrody im. Zbigniewa Cybulskiego, o teatrze, sporcie i wymarzonym scenariuszu

Publikacja: 07.12.2009 21:50

Eryk Lubos urodził się w 1974 r. w Tarnowskich Górach. W 1998 r. skończył PWST we Wrocławiu. Aktor t

Eryk Lubos urodził się w 1974 r. w Tarnowskich Górach. W 1998 r. skończył PWST we Wrocławiu. Aktor teatrów Polskiego i Współczesne-go we Wrocławiu, od 2007 r. – warszawskich Rozmaitości. W telewizji wystąpił w "Oficerze", "Fali zbrodni", "Kryminalnych". W kinie grał role charakterystyczne, m.in. w "Pitbullu", "Przebacz", "Z odzysku", "Rysiu". Za rolę Idora w "Boisku bezdomnych" uhonorowany nagrodą w Gdyni (2008). Znakomitą kreację stworzył w "Mojej krwi" Marcina Wrony

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Rok temu dostał pan nagrodę aktorską w Gdyni za rolę w "Boisku bezdomnych" Kasi Adamik, teraz – Nagrodę im. Cybulskiego za kreację w "Mojej krwi" Marcina Wrony. Czuje się pan w punkcie zwrotnym kariery?[/b]

[b]Eryk Lubos:[/b] A co to takiego "kariera"? Mnie nie chodzi o robienie kariery, tylko o spełnienie. O zdobywanie solidnego warsztatu.

[b] Skąd się właściwie wzięło u pana aktorstwo?[/b]

Chciałem zaimponować dziewczynie i w 18. urodziny zabrałem ją do teatru. Sam też wtedy pierwszy raz tam trafiłem, od razu na "Ja, Feuerbach". A ta sztuka to Biblia i klątwa każdego aktora. Wielka rzecz. Zakochałem się w teatrze i zostałem w nim. Do dzisiaj. Gdyby wtedy grali inne przedstawienie, pewnie nie byłbym aktorem.

[b]Tylko bokserem?[/b]

Bokser to rasa psów. Pięściarzem. I też nie, bo matka chroniła mnie przed tym zajęciem. Uważała, że mężczyźni w naszej rodzinie i tak mają za dużo testosteronu. W dzieciństwie pozwoliła mi chodzić tylko na treningi karate i tenisa. Pięściarstwo zacząłem uprawiać dopiero na studiach, żeby mi się nie przewróciło w głowie od artyzmu. I żeby nie zejść na psy. Na czwartym roku mieliśmy mnóstwo czasu, który poświęcaliśmy na niezbyt zdrowe rozrywki. Dlatego wolałem pójść do klubu i dostać wycisk na sali treningowej.

[b]Co daje sport?[/b]

Pozwala odczuć zmęczenie fizyczne. Głowa odpoczywa, pracuje ciało.

[b] Dla aktora ciało jest środkiem wyrazu.[/b]

Są różne techniki aktorskie. Zwolennicy metody Stanisławskiego kombinują inaczej, a powołują się na nich profesorowie ze szkoły Lee Strasberga i pół Hollywoodu. Ale ja akurat wolę tę drugą połowę: Willema Defoe, Nicka Nolte, Klausa Kinskiego... I "biomechanikę" Me- yerholda.

[b]W kinie grał pan głównie dilerów, oficerów UB, łobuziaków. Nie buntował się pan?[/b]

Widzi pani, jak wyglądam, a do tego potrafię zagrać skrajne emocje. To jakie role mieli mi dawać? Ładni chłopcy w ekstremalnych sytuacjach często się rozsypują.

[b]Obsadzać aktora zgodnie z warunkami to nie sztuka. Ciekawiej jest przełamywać schematy.[/b]

Tak myślał Nikita Michałkow, kiedy do roli Płatonowa wybrał łysiejącego, grubego kurdupla. I to było genialne, bo on uwodził kobiety energią, sercem, duszą, miłością, zmysłowością. U nas boją się artystycznego ryzyka. Telewizja robi swoje, wszyscy muszą być ładni i wyjątkowi, muszą umieć śpiewać, tańczyć. Inne media pokazują tych ślicznych ludzi, odzierając ich z jakiejkolwiek tajemnicy. Każdy wie, jak mieszkają, co jedzą na śniadanie. Tak wygląda kreowanie gwiazd. A ja słyszę co jakiś czas od producentów, że nie jestem dość popularny.

[b]Może jednak powinien pan zacząć tańczyć albo śpiewać?[/b]

Nie, nie zamierzam robić wygibasów na parkiecie ani wydawać płyt. Łatwy poklask i łatwy pieniądz psują. Każdy może żyć, jak lubi. Wolę, żeby ktoś mnie cenił za robotę, a nie za to, że pojawiam się w "Fakcie" czy "Super Expressie".

[b] Nie bierze pan również udziału w telenowelach.[/b]

Nie mam wielkich potrzeb materialnych ani marzeń o brylowaniu w medialnym światku. A telenowele są zwykle marnie pisane i robione z dnia na dzień. W moim przypadku – odpadają, ale dobry, zamknięty serial z pomysłem to zupełnie inna rozmowa.

[b]W kinie też już pan chyba znalazł swoje miejsce.[/b]

Nie narzekam, dostaję propozycje od dobrych reżyserów, mam specyficzny katalog ról i to mi odpowiada. Robię swoje, po swojemu.

[b]W "Mojej krwi" Marcina Wrony zagrał pan umierającego faceta. To musi dużo kosztować. [/b]

Kiedy producent z Opus Film ryzykuje obsadzenie mnie w głównej roli, muszę się poświęcić, kombinować, jak zagrać najlepiej. Dla takich ról warto być aktorem. Nawet jeśli nie zdarzają się często.

[b]Wielu aktorów mówi, że na czas, kiedy się nie zdarzają, trzeba mieć jakieś zaplecze.[/b]

Ale co? Sklep z butami? Knajpę?

[b]Nie wiem. Cokolwiek, co pozwoli przetrwać, gdy milczy telefon.[/b]

Mam swoje prywatne życie. Kobietę, rodziców, dom, dzieci. Milczący telefon to czasem ulga. Muszę dokończyć komin, powiesić półki, zrobić całą elektrykę, zadzwonić do kolegi, żeby położył podłogę. Zrobić coś z samochodem, bo od trzech miesięcy mechanicy nie potrafią go naprawić. Brakuje czasu na sen, bo teraz jeszcze przygotowuję się do spektaklu w teatrze telewizji. Skończymy 23 grudnia i trzeba będzie przywieźć z działki choinkę, nakryć stół wigilijny. Nie ma szans, abym się martwił, że nie mam roboty. A cisza, która następuje po roli, jest dużo ważniejsza niż komercyjny krzyk. Łatwiej się w niej oswoić z prawdą, rozpoznać kłamstwo.

[b]Ale z czegoś trzeba utrzymać rodzinę.[/b]

Wiele razy w życiu musiałem uprawiać inne zawody, żeby móc sobie pozwolić na granie.

[b]Nie sława, nie pieniądze. Co jest dla pana ważne?[/b]

Gdy włożę w rolę cholernie dużo energii i wysiłku, staję się lepszym człowiekiem. A jeśli jeszcze dzięki ciężkiej pracy jest mi dane na chwilę stać się aktorem, przeżywam fantastyczne momenty.

[b]Ma pan zawodowe marzenia?[/b]

W wieku 35 lat chyba już nie ma marzeń. Człowiek musi zacząć stąpać po ziemi. Ale chciałbym dostać scenariusz, który pozwoliłby mi na cztery miesiące albo na dłużej zapomnieć o świecie.

[b]A jak pan widzi siebie za 20 lat?[/b]

Będę wrednym, zgredziałym, złośliwym Feuerbachem

[i]rozmawiała Barbara Hollender[/i]

[ramka][b]Rozmowy z aktorami nominowanymi do nagrody im. Cybulskiego na stronie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej[/b]

Eryk Lubos: [link=http://www.pisf.pl/pl/pierwsze-ujecie/dzieje-sie/eryk-lubos-energia-jest-druga-po-bogu] "Energia jest druga po Bogu"[/link]

Roma Gąsiorowska: [link=http://www.pisf.pl/pl/pierwsze-ujecie/dzieje-sie/roma-gasiorowska-najwiecej-osiagaja-niekorni]"Najwięcej osiągają niekorni"[/link]

Magdalena Czerwińska: [link=http://www.pisf.pl/pl/pierwsze-ujecie/dzieje-sie/magdalena-czerwinska-warsztat-to-sposob-na-siebie]"Warsztat to sposób na siebie"[/link]

Małgorzata Buczkowska: [link=http://www.pisf.pl/pl/pierwsze-ujecie/dzieje-sie/malgorzata-buczkowska-prawde-widac-w-sytuacji-ekstremalnej]"Prawdę widać w sytuacji ekstremalnej"[/link] [/ramka]

[ramka][b]Młodzi, zdolni, zauważeni[/b]

Przyznawana przez redakcję miesięcznika "Kino" Nagroda im. Zbigniewa Cybulskiego to dla młodych aktorów bardzo prestiżowe wyróżnienie. W przeszłości otrzymali je m.in. Krystyna Janda, Daniel Olbrychski, Marek Kondrat. Równie ważne są laury od widzów, którzy w tym roku uhonorowali Agatę Buzek. Ale warto również zapamiętać nazwiska innych nominowanych: Małgorzaty Buczkowskiej, Magdaleny Czerwińskiej, Romy Gąsiorowskiej. Na pewno jeszcze o nich usłyszymy. [/ramka]

[b]Rok temu dostał pan nagrodę aktorską w Gdyni za rolę w "Boisku bezdomnych" Kasi Adamik, teraz – Nagrodę im. Cybulskiego za kreację w "Mojej krwi" Marcina Wrony. Czuje się pan w punkcie zwrotnym kariery?[/b]

[b]Eryk Lubos:[/b] A co to takiego "kariera"? Mnie nie chodzi o robienie kariery, tylko o spełnienie. O zdobywanie solidnego warsztatu.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!