[b]Rok temu dostał pan nagrodę aktorską w Gdyni za rolę w "Boisku bezdomnych" Kasi Adamik, teraz – Nagrodę im. Cybulskiego za kreację w "Mojej krwi" Marcina Wrony. Czuje się pan w punkcie zwrotnym kariery?[/b]
[b]Eryk Lubos:[/b] A co to takiego "kariera"? Mnie nie chodzi o robienie kariery, tylko o spełnienie. O zdobywanie solidnego warsztatu.
[b] Skąd się właściwie wzięło u pana aktorstwo?[/b]
Chciałem zaimponować dziewczynie i w 18. urodziny zabrałem ją do teatru. Sam też wtedy pierwszy raz tam trafiłem, od razu na "Ja, Feuerbach". A ta sztuka to Biblia i klątwa każdego aktora. Wielka rzecz. Zakochałem się w teatrze i zostałem w nim. Do dzisiaj. Gdyby wtedy grali inne przedstawienie, pewnie nie byłbym aktorem.
[b]Tylko bokserem?[/b]