Specjalistów od służby zdrowia zdziwiła zaś wypowiedź Komorowskiego. W debacie powołał się na konstytucję: „art. 68 (...) mówi w sposób wyraźny i jednoznaczny, że Polakowi należy się leczenie za darmo, za pieniądze publiczne. I tego pan nie zmieni, a ja tego zmienić nie chcę na pewno”. Zdaniem prof. Jacka Ruszkowskiego z Akademii Leona Koźmińskiego zabrakło precyzji. – Z art. 68 konstytucji nie wynika, że obywatelowi należy się leczenie za darmo. Przyznaje mu ona prawo do ochrony zdrowia i równy dostęp do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. A to poważna różnica – mówi.
Innymi słowami Komorowskiego oburzony jest Ludwik Dorn. Kandydat PO stwierdził, że Dorn jako wicepremier w rządzie PiS mówił o powodzi: „Ludzie są sami sobie winni, bo budują domy tam, gdzie nie powinni budować”. Dorn tłumaczy w blogu, że mówił tylko, iż część budynków jest na terenach zalewowych, bo ktoś je wybudował bez zezwolenia albo nieroztropnie je wydano. Zarzuca marszałkowi kłamstwo i zapowiada złożenie pozwu.
[srodtytul]Spór dziennikarzy[/srodtytul]
Efektem debaty może być też proces między Grzegorzem Miecugowem z TVN 24 a Joanną Lichocką z TVP, jedną z prowadzących. Miecugow zarzucił jej łamanie zasad etyki dziennikarskiej. Wcześniej oskarżenie o „ustawkę pierwszego pytania od TVP” na Twitterze umieściła posłanka PO Agnieszka Pomaska. – Pytania były dziwaczne i strasznie długie, to wyglądało jak tyrada polityka. A zaraz po pierwszym pytaniu Kaczyński posłużył się kartką z cytatami Komorowskiego – mówi Miecugow. Lichocka spytała o niewydolność państwa w kontekście sprawy Olewnika i mieszkańców Sandomierza, którzy chcą pozwać rząd, bo nie zabezpieczył ich przed powodzią. W odpowiedzi kandydat PiS cytował niefortunne słowa Komorowskiego o powodzi. – Może chciał depeszę wykorzystać w jakimś momencie, ale niewykluczone, że znał wcześniej pytanie – twierdzi Miecugow.
Lichocka rozważa pozew. – Kaczyński zamiast o stanie państwa wolał mówić o powodzi, choć nie samej powodzi pytanie dotyczyło – broni się. I dodaje, że Komorowski też był dobrze przygotowany na jej pytania, np. o dopłaty i fabryki Fiata.
Lichocka podkreśla, że po pytaniu Katarzyny Kolendy-Zaleskiej z TVN 24 o podział władzy między prezydentem a premierem Kaczyński też wyciągnął depeszę, ale tej dziennikarce nikt nie zarzuca, że była „ustawiona z Kaczyńskim”. I słusznie, bo nie była. – Zarzut wobec mnie najpierw wypowiedzieli politycy PO. W ich interesie leży zdyskredytowanie debaty, w której Kaczyński wypadł dobrze. Ale dziwię się, czemu powtarzają to dziennikarze – mówi Lichocka.