Korespondencja z Brukseli
Przeprowadzona przez brytyjski tygodnik „Sunday Times" prowokacja ujawniła w europarlamencie chory system powiązań między światem polityki i biznesu. Czterech eurodeputowanych gotowych było za 100 tys. euro forsować poprawki do unijnych dyrektyw. Wcześniej media wytykały np., że sprawozdawca unijnej dyrektywy o funduszach inwestycyjnych pracował dla firmy powiązanej z sektorem finansowym. Masowy i niekontrolowany lobbing miał miejsce w czasie debaty nad dyrektywą chemiczną REACH, a także nad tą o patentach na oprogramowanie.
W efekcie Jerzy Buzek, przewodniczący PE, zaproponował zmiany, których celem jest ograniczenie konfliktu interesów wynikającego z wykonywania przez posłów dodatkowych zajęć, a także zwiększenie przejrzystości lobbingu. Pierwsze spotkanie w tej sprawie odbędzie się już w przyszłym tygodniu.
– Proponuję utworzenie obowiązkowego rejestru lobbystów, kodeksu postępowania posłów, a także wprowadzenie jasnych zasad dotyczących dochodów z dodatkowej, pozaparlamentarnej, pracy. Poza tym nałożenie na sprawozdawców obowiązku przedstawiania listy wszelkich ich kontaktów z osobami, które chcą wpłynąć na akt prawny. Powinna też powstać komisja etyki – mówi prof. Buzek.
Mało reguł w Brukseli
PE ma swój regulamin, który określa zasady postępowania posła. Ale jego zapisy są bardzo ogólne i nie ma żadnych metod ani organów weryfikujących. Nikt nie sprawdza więc, czy informacje zawarte w deklaracji interesów finansowych są prawdziwe i czy dodatkowe zajęcia europosła nie tworzą konfliktu interesów.