Wielkopowierzchniowe plakaty z wizerunkami polityków nie znikną z polskich ulic i skwerów. Sejm co prawda zakazał prowadzenia kampanii billboardowej ale plakaty z politykami pojawią się przed kampanią. Będą promować program SLD i czwórkę polityków tej partii: dwie panie i dwóch panów, żeby został zachowany parytet płci.
Billboardy z adresem strony internetowej Sojusz i wizerunkami: Grzegorza Napieralskiego, przewodniczącego partii, wiceprzewodniczącej Katarzyny Piekarskiej, Marka Wikińskiego, wiceprzewodniczącego klubu SLD i Elżbiety Streker-Dembińskiej, wiceszefowej sejmowej komisji zdrowia pojawią się już w piątek, a znikną z początkiem sierpnia. - To będzie kampania programowa, dozwolona przed wyborami - zaznacza Tomasz Kalita, rzecznik SLD. - W ten sposób chcemy promować fakt, że jako jedyni poważnie przygotowujemy się do ewentualnego rządzenia, bo prowadzimy prace programowe i mamy ludzi odpowiedzialnych za poszczególne zagadnienia.
Krzysztof Lorentz, dyrektor zespołu kontroli finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych przestrzega jednak, że jeżeli PKW uzna iż między kampanią programową, a wyborczą była ciągłość, to koszta promocji prowadzonej przed kampanią zostaną zaliczone do kosztów kampanii. - Co może grozić przekroczeniem limitu wydatków przewidzianych na wybory - mówi Lorentz.Kalita jest jednak pewny, że PKW nie dopatrzy się złamania zasad, bo ciągłości nie będzie. - Nie promujemy programu wyborczego, bo go jeszcze nie mamy, zostanie przedstawiony dopiero w sierpniu - tłumaczy.
Czy akcję SLD, można uznać za sposób na ominięcie zakazu kampanii billboardowej? - To raczej sposób tej partii na zajęcie jak najlepszej pozycji wyjściowej przed kampanią - komentuje Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych. - Jeżeli partia ma na to pieniądze to nie można jej tego zabronić. Chcą wcześniej zacząć, to ich sprawa, choć taka strategia może grozić zadyszką tuż przed metą.