Tak jak przed rokiem aktywiści planowali dostać się na Bliski Wschód drogą morską. Flotylla Wolności II miała wypłynąć z portów na terenie Europy i przełamać izraelską blokadę Strefy Gazy. Miał to być protest przeciwko „łamaniu praw Palestyńczyków" przez Izrael.
Gdy statki nie zostały wypuszczone z portów, aktywiści zmienili taktykę. Wykupili kilkaset biletów w samolotach, które w piątek leciały na międzynarodowe Lotnisko im. Dawida Ben Guriona w Tel Awiwie. Stamtąd zamierzali drogą lądową dostać się do Strefy Gazy. Operacja została nazwana Flotyllą Powietrzną (Flightilla).
Izrael postanowił przeciwdziałać i na lotniskach doszło wczoraj do dantejskich scen. Na wniosek Izraelczyków powstrzymano ponad 200 aktywistów. 50 nie wpuszczono na pokład samolotu Lufthansy odlatującego z Paryża. Wznoszący propalestyńskie okrzyki aktywiści w proteście zapowiedzieli, że nie opuszczą terminalu. Zaczepiali Izraelczyków, którzy lecieli do domu. Żydzi byli przez nich nazywani nazistami, a pracownicy Lufthansy ich kolaborantami.
– Lotnisko im. Charles'a de Gaulle'a znalazło się pod izraelską okupacją! Jesteśmy pacyfistami i nie mieliśmy zamiaru sprawiać żadnych kłopotów – powiedziała Olivia Zemour, szefowa grupy EuroPalestine.
Kilkudziesięciu aktywistów nie zdołało się dostać na pokład samolotu węgierskiej linii Malev, kolejnych kilkudziesięciu nie wpuszczono w Genewie na pokład EasyJet. Kolejnym uniemożliwiono podróż szwajcarskim samolotem z Brukseli. Linie lotnicze podjęły te decyzje po tym, gdy izraelskie MSZ wystosowało do nich specjalny list.